piątek, 23 października 2015

Rozdział 38




Sama nie wierzyłam w to co właśnie powiedziałam. Trzymałam w prawej dłoni test ciążowy z
wynikiem pozytywnym. Mój test. Nogi dosłownie się pode mną uginały. Dlaczego akurat teraz? To maleństwo nie może być wychowywane w takich warunkach. Właściwie to tutaj nie ma możliwości się urodzić.
-Jesteś pewna, że zrobiłaś go dobrze? - spytała patrząc na mnie z niepewnością.
-Tak zrobiłam wszystko dokładnie tak jak pisało. - odpowiedziałam łapiąc się za głowę. - Co ja teraz zrobię?
-Ale szef na pewno, nie zrobi Ci krzywdy.
-Co? Ty sama nie wierzysz w to mówisz. - niemal wrzasnęłam. -Widzisz to? - spytałam retorycznie, pokazując na mój siny policzek. -Alaya, proszę Cię pomóż mi się stąd wydostać.
-Nie mogę. - mruknęła pod nosem i wyszła z pomieszczenia. Położyłam się na łóżku, zaczynając masować swój brzuch. Nie mogłam uwierzyć, że rozwija się we mnie maleństwo. Głaskałam swoje podbrzusze, myśląc o tym jak to wszystko ma wyglądać. Wyobrażałam sobie siebie i Justina mających po trzydzieści lat. W własnym domu. Siedzimy wtuleni w siebie na balkonie i patrzymy jak nasze maleństwo biega szczęśliwe. Marzyłam aby to tak wyglądało. Moją przyszłość chcę spędzić z Justinem. Leżałam wciąż układając sobie w głowie różne szczęśliwe scenariusze. Nie miałam co robić w tej pieprzonej dziurze.

OCZAMI JUSTINA:


Leżałem w łóżku okryty kołdrą. Wszystkie moje myśli schodziły na Alice i doprowadzały mnie do łez. Nie wiedziałem tak na prawdę nic. Sprawdziliśmy wczoraj całe Phoenix. Ten sukinsyn musiał wywieźć ją gdzieś dalej.

-Justin, musisz coś zjeść. - drzwi od mojego pokoju się otworzyły a do środka weszła Mia.
-Jak mam jeść? - syknąłem. -Przepraszam.
Brunetka podeszła do mojego łóżka i usiadła na brzegu.
-Wszystkim nam jest ciężko, ale zrobiliśmy wszystko co naszej mocy. - szepnęła smutno.
-Mia co ty do cholery wygadujesz? - gwałtownie się podniosłem.
-To wszystko to jakieś jedno wielkie, pieprzone nieporozumienie, Justin.
-Co masz na myśli? - spojrzałem na nią marszcząc brwi.
-Przeszukaliśmy całe miasto. Nie mamy już gdzie szukać. - mówiła spuszczając wzrok.
-Nie ma mowy, choćby nie wiem co znajdę ją. Alice to mądra dziewczynka, jakoś mi w tym pomoże.
-Miejmy nadzieję. - stwierdziła, po czym wyszła.

"-Nic Ci się nie stało? -odezwałem się, światło najwyraźniej ją oślepiało, bo drobną dłonią zasłaniała oczy.
-Nie, chyba nie..-odpowiedziała z drżącym głosem. Zgasiłem lampy samochodu.
-Na pewno? -spytałem idąc w jej kierunku.
-Tak, wszystko ok. -uspokoiła mnie.
-Cholera, przepraszam mogłem zrobić Ci krzywdę.
-Ale nie zrobiłeś. -zerknęła na mnie ukradkiem. Kojarzyłem ją skądś,
-No dobrze. - Cofnąłem się i wsiadłem do samochodu, chcąc zaparkować obok.
Kiedy wysiadałem z auta podniosła swoje szpilki, które upuściła gdy o mały włos ją nie potrąciłem.-Może jednak pojedziemy do szpitala? -zaproponowałem.
-Nie, na prawdę nie ma takiej potrzeby. -odpowiedziała zagryzając seksownie wargę. Cholera skąd ja ją kojarzę.
-Jestem Justin. -przedstawiłem się, zakładając kaptur na głowę po czym podwinąłem rękawy bluzy. Dziewczyna była na prawdę śliczna.
-Alice. -odpowiedziała krótko. Oparłem się o maskę samochodu klepiąc miejsce obok mnie.
-No więc Alice, wytłumaczysz mi co ty tutaj robisz o...-spytałem patrząc na swój zegarek. -..2 w nocy? "


Już tamtej nocy wiedziałem, że nasza przygoda się dopiero zaczęła. Myślałem, że łóżkowa przygoda. Nie sądziłem, że zakocham w się w niej do tego stopnia. Wstałem z łóżka i podszedłem do komody. Oparłem się rękoma, spuszczając głowę.

"Szedłem chwiejnym krokiem w kierunku plaży. Wyjąłem z kieszeni spodni foliową torebeczkę, w której miałem "biały proszek". Był pusty. Ze złością rzuciłem nim o ziemię i szedłem dalej.
-To pewnie James mi wszystko wciągnął. Miał zrobić sobie tylko jedną kreskę. A skurwiel wziął pewnie więcej. Na mnie nic nie zadziałało. Czuje się świetnie.- syczałem sam do siebie. - Skurwysyn. -mruknąłem pod nosem. -A ta suka Alice będzie jeszcze się prosić o to żebym ją wyruchał. W końcu doszedłem do plaży wszyscy siedzieli przy ognisku. Stanąłem w miejscu śmiejąc się z nich. Kiedy spojrzałem w prawo poczułem tylko pieczenie policzka. A tak to ta suka.
-Co ty robisz dziwko?! -warknąłem na dziewczynę.
-Do niczego nie doszło tak? Do niczego? -krzyknęła popychając mnie. -A to że mnie wykorzystałeś to nic? -popychała mnie nadal.
-Sama tego chciałaś. -wyśmiałem dziewczynę. Ta ponownie mnie spoliczkowała. -Zrób to jeszcze raz a oddam Ci! -krzyknąłem na brunetkę.
-Jesteś pieprzonym dupkiem! -uderzyła mnie trzeci raz a ja przewróciłem ją na ziemie i z całej siły uderzyłem pięścią w policzek dziewczyny...Później poczułem tylko jak próbują mnie od niej odciągnąć"

Wkurzony na samego siebie zrzuciłem wszystko z komody. Od kiedy Alice dała mi drugą szansę, ani razu nie tknąłem prochów. Marihuana to co innego. Uderzyłem ją wtedy. Uderzyłem kobietę. Do dzisiaj nie zrozumiem tego jak mogłem podnieść na nią rękę. Kurwa mać.

"-Mia skończ tulić się z koleżanką i chodź już. -odezwałem się swoim niskim, zachrypniętym głosem, podnosząc wzrok. Kiedy zorientowałem się kim ona jest stanąłem jak wryty.
-Przecież miał po mnie przyjechać Aaron. -stwierdziła Mia stojąc obok Alice.
-Ale napisał do mnie że nie może przyjechać. - wzruszyłem ramionami.
-Jakiś problem? - z budynku wyszedł jaki fagas, który objął Alice  -Kochanie kto to? -powiedział patrząc na mnie.
-Nikt. -zapewniła obojętnie.
-Cała przemarzłaś. -powiedział brunet zdejmując z siebie czarną marynarkę. -Proszę ubierz to. -dodał zakładając ją na jej ramiona. Mia podeszła jeszcze do niej całując w policzek i udała się do mojego samochodu.  Miałem ochotę podejść do tego frajera i mu wyjebać."


Od tamtej pory doskonale wiem, że nie jest mi obojętna. Upadłem na kolana płacząc. Dlaczego kurwa wszystko co kocham jest mi odbierane? Najpierw mama, później Bella a teraz Alice. Nie jestem złym człowiekiem.
-Słyszysz mnie? - powiedziałem składając ręce do modlitwy. Nie robiłem tego od lat. Nie mam nawet pewności czy ten u góry istnieje. Zostaje mi tylko wiara i nadzieja, bo miłość została mi odebrana.
-Wiem, że wszystko co dotychczas robiłem nie było najlepsze, ale proszę Cię oddaj mi ją. O nic w życiu więcej nie będę prosił. Klęczałem modląc się i płacząc jak dziecko, które nabroiło i prosi Boga, żeby rodzice odwołali mu szlaban na bajki.

OCZAMI ALICE:

Od kilku godzin leżałam na łóżku, przypominając sobie wszystkie cudowne chwile z Justinem.
Mimo, że całe ciało okropnie mnie bolało w duchu się cieszyłam. Muszę teraz być silna. Dla mojego maleństwa. Wyobrażałam sobie jak mówię o tym Justinowi i jaki szczęśliwy będzie.
Moją uwagę przykuły otwierając się powoli drzwi.
Do pomieszczenia weszła Alaya. Była jakby przestraszona, a z resztą ona zawsze jest przestraszona.
Upewniła się, że nikt jej nie widział i zamknęła za sobą drzwi. Podeszła do łóżka zaczynając mówić.
-Wydostanę Cię stąd. - szepnęła a te słowa były dla mnie jak szóstka w totka. Z szczęścia uściskałam mocno brunetkę.
-Dziękuję. - odszepnęłam. Wstałam z łóżka myśląc co zabrać, ale przecież ja nie mam tutaj nic do zabrania ze sobą. - Teraz? - spytałam chcąc iść w stronę drzwi.
-Nie. - odpowiedziała na co się zatrzymałam. Spojrzałam na nią pytająco. - Szef wraca dzisiaj o godzinie dwudziestej trzeciej. Jest godzina siedemnasta. Mogę Cię zabrać stąd o dwudziestej. - mówiła będąc cała roztrzęsiona. Wiedziałam, że ryzykuje dla mnie bardzo wiele, mimo to byłam tak bardzo szczęśliwa, że zabierze mnie do Justina.
-Nikt nie zauważy?
-Mam taką nadzieję. - stwierdziła, wzruszając ramionami. -Przyjdę do Ciebie przed dwudziestą. Czekaj na mnie.
-Dziękuję Alaya. - jeszcze raz uściskałam brunetkę. Wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
Miałam ochotę skakać z radości. Po dwóch godzinach siedzenia zaczęłam się stresować. Wstałam chodząc po całym pokoju. A co jeśli nam się nie uda i Zayn nas za to ukarze? Co jeśli Alaya ściemnia? W mojej głowie roiło się od przeróżnych myśli.
Ostatnia pół godziny czekania było najgorsze, bo minuty dłużyły się w nieskończoność.
Na szczęście Alaya przyszła.
-Chodź. - szepnęła do mnie, pokazując gestem ręki,że mam stąd wyjść. Wyszłam przez drzwi i trzymana delikatnie za nadgarstek przeszłam z brunetką przez korytarz. Po całym domu wciąż ktoś chodził.
-Kto to? - szepnęłam bardzo cicho.
-Służba Zayna. - odszepnęła i przyłożyła palec do ust, w geście uciszenia.
Najwyraźniej byłyśmy w piwnicy. W ślepym zaułku było okno, przez które się wydostałyśmy. Cała się trzęsłam ze strachu, bo to wszystko było jak z jakiegoś chorego horroru. Przy oknie, przez które wyszłyśmy stał samochód. Mój pierwszy kontakt z świeżym powietrzem od kilku dni. Padało, było zimno, a ja nie miałam kurtki ani butów.
Alaya otworzyła drzwi od samochodu i kazała mi się położyć na tylnych siedzeniach. Sama usiadła za kierownicą. Widziałam jak ochrona Zayna chodzi po całym ogromnym podwórku. Owinęłam się w koc, przez co nie było mnie niemal wcale widać. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, a potem włączenie silnika. Niekontrolowanie po moich policzkach spływały łzy szczęścia. Tak bardzo się cieszyłam, że w końcu się stąd wydostanę, że zobaczę Justina, że powiem mu o naszym maleństwie.
Nie boję się jego reakcji, bo jedyne przed kim muszę chronić moje maleństwo to Zayn. Justin będzie dobrym ojcem. Jechałyśmy około pięć minut a mnie nadal ściskało w żołądku.
-Alice, sto metrów temu wyjechałyśmy z jego posesji. Dokąd mam cię zawieść? - odezwała się przerywając ciszę. -Nie odkrywaj się jeszcze, to niebezpieczne.
Miała rację, co jeśli przypadkiem przejeżdżałby tędy Zayn?
Podałam dokładny adres domu Justina. Po około dwudziestu minutach Mia powiedziała, że mogę już się odkryć.
-Alaya, - powiedziałam niepewnie.
-Słucham?
-Odwdzięczę Ci się jakoś. Prześlę Ci na konto pieniądze. - poinformowałam.
-Gdyby on zrobił coś twojemu dziecku czułabym się winna. - stwierdziła. Deszcz uderzał o dach samochodu, a krople spływały po szybie.
-Daleko jeszcze? - spytałam owijając się kocem, bo było mi zimno.
-Około piętnastu minut. - odpowiedziała. - Jedziemy dłuższą drogą, żeby nie "wpaść" przypadkowo na Zayna.
-Ok. - wzruszyłam ramionami odwracając wzrok w stronę bocznej szyby.
-Dlaczego tak właściwie Cię zamknął? - spytała, poprawiają lusterko.
-Ojciec podpisał z nim jakąś umowę, że weźmiemy ślub. Dowiedział się, że kiedy mojej rodziny nie było w domu spotykałam się z moim chłopakiem. - opowiedziałam w skrócie. To było jak dostanie pięścią w twarz. Wspominanie.
-A to jego dziecko czy Zayna?
-Nie, to nie jest dziecko Zayna. - sprostowałam, wykluczając możliwość, że Justin nie jest ojcem mojego maleństwa.
-Co ty teraz zrobisz? - zadała kolejne pytanie.
-Sama nie wiem, Justin coś wymyśli. - uśmiechnęłam się na samą myśl, że za kilkanaście minut go zobaczę.
-Mam nadzieję, że wszystko się uda. - cicho się zaśmiała. - Właściwie to zostałam bez pracy.
-Damy Ci pieniądze, obiecuję. - zapewniłam. Reszta drogi zajęła pięć minut. Kiedy zatrzymaliśmy się przed domem moim jak i zarówno Justina miałam ochotę skakać z radości bo światło w jego domu było zapalone.
-Alaya, proszę chodź ze mną.
-Po co? - spytała patrząc na mnie zdziwiona.
-Chcę by Justin Cię poznał. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-No dobrze. - odpowiedziała, po czym wysiadłyśmy z auta. Padało, dlatego pobiegłyśmy w stronę drzwi. Nie pukałam, nie dzwoniłam, po prostu wbiegłam do środka. Zamknęłam za nami drzwi. Przeszłam przez korytarz i wtedy na schodach zobaczyłam stojącego Justina. Był cały zapłakany. Patrzył na mnie przez urywek sekundy, jakby nie wierzył, że to ja.
-Alice. - szepnął po czym podbiegł do mnie. Wtulił mnie mocno w swoje ciało. Nigdy, przysięgam, że nigdy aż tak nie pragnęłam zatrzymać czasu. Pocałował namiętnie moje usta, ale tak delikatnie jakby bał się, że jestem z porcelany i zaraz się zbiję.
-Justin! - pisnęłam szczęśliwa. Staliśmy przytuleni płacząc przez dłuższą chwilę. Odsunęliśmy się delikatnie od siebie. Spojrzał na moją twarz, przyłożył delikatnie dłoń do mojego sinego policzka i kciukiem pomasował.
-To on Ci to zrobił? - spytał z oczami pełnymi bólu.
Ja tylko skinęłam delikatnie głową.
-Alice! - usłyszałam głos Mii. Nie myliłam się. Brunetka podbiegła do mnie i przytuliła mnie.  -Kto to jest? - spytała patrząc na Alaye.
-To jest Alaya. To ona pomogła mi uciec z tego piekła. - wróciłam do Justina przytulając się mocno to jego torsu.
-Powiedz mi jak mogę Ci się odwdzięczyć? - spytał patrząc na speszoną brunetkę.
-Przeze mnie straci pracę. Justin musimy jej dać trochę pieniędzy.
-Oczywiście. Alice czy on zrobił Ci coś jeszcze oprócz tego? -spytał patrząc na mój policzek.
Spuściłam smutno wzrok.
-On.. on mnie gwałcił. - szepnęłam, nie mając siły powiedzieć tego głośno.
-Zajebie go. - wszystkie mięśnie w ciele szatyna nagle się spięły. - Obiecuję Ci Alice, że sukinsyn tego pożałuje. - powiedział, całując mnie w czoło.
-Gdzie on Cię trzymał? Wszyscy Cię szukaliśmy. - powiedziała Mia. - Sprawdziliśmy każdy dom w Phoenix.
-Na ranczu Whistera, pięćdziesiąt kilometrów stąd. - wtrąciła Alaya. - To miejsce jest w głębi lasu.
-Jesteś cała mokra. Przyniosę Ci coś do ubrania. - stwierdziła Mia, wybiegając z korytarza.
-Ja muszę już, jechać. - powiedziała Alaya.
-Zostaw nam proszę, chociaż numer telefonu. - poprosiłam moją wybawicielkę.
Podaliśmy jej kartkę, na którym zapisała numer telefonu.
-Alaya, nigdy Ci tego nie zapomnę. Dziękuję Ci. - przytuliłam mocno brunetkę.
-Ja również dziękuję, nie odnalazłbym jej gdyby nie ty. - Justin podał jej rękę, w geście podziękowania.
-Po prostu bądźcie szczęśliwi. - odpowiedziała po czym wyszła z domu Justina.
-Kocham Cię malutka. Tak bardzo za tobą tęskniłem. - przytuliłam go mocno do siebie.
-Ja Ciebie też. - mruknęłam wciąż płacząc. Musiałam mu powiedzieć. - Justin muszę Ci coś powiedzieć. - uśmiechnęłam się niemo.
-Co takiego? - zlustrował mnie wzrokiem.
-Będziemy mieli dziecko...



-------------------------
Siemka!
Mam tutaj dla was 38 rozdział. Wiem, że 37 wywołał dosyć sporą kontrowersję, co mi się podoba, bo przecież każdy ma swoje zdanie. Mam nadzieję, ze was nie rozczarowałam tym rozdziałem. Celowo wstawiłam w ten rozdział wspomnienia.

Zapraszam na pierwszy rozdział mojego nowego ff. - http://where-are-u-now-that-i-need-you.blogspot.com/

Tutaj macie piosenkę jeśli jeszcze nikt nie słyszał nowego kawałka Justina, który jest świetny. https://www.youtube.com/watch?v=fRh_vgS2dFE

Proszę o szczere komentarze. :*

22 komentarze:

  1. Jest tak jak sb wymarzylam !! Kocham cie normalnie !! ♡♡♡♡ Czekam na nastepny !! Weny życzę!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny jak zawsze <3
    nie moge sie doczekac nn :)
    weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne!! Bardzo się cieszę że są razem :")

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział jest świetny !!! No i Alice wróciła i jest w ciąży jejjjj . Czekam nn ❣❣

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Ciekawe co odpowie Justin... I co będzie dalej? Czy Zayn znowu porwie Alice?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie rozczarowałaś nas,jest świetny,czekam na next:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Och! Nareszcie! ❤ To ja jestem tą osobą od tych moich poprzednich wypocin i muszę przyznać, że zdecydowanie lepiej! Myślałam, źe Justin ją odnajdzie, ale tak jest dobrze! :* Moim jedynym chwilowym zmartwieniem jest to, czy dziecko oby jest Justina. Ile ona była u Zayna? ;)
    Tak trzymaj, super rozdział. :* ilysm :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteś zadowolona z tego rozdziału. :*
      Mówiąc szczerze ja nie do końca jestem, ale spędziłam przy laptopie ponad sześć godzin, bo pisałam pierwszy rozdział na inne ff i mogę to sobie wybaczyć. ;D
      U Zayna była niecałe 6 dni.
      Pozdrawiam cieplutko. <3

      Usuń
  8. Jak dziecko będzie Zayna przestaję czytać to ff.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem do końca sensu tego komentarza. Jesteś tak rozczarowana, że kiedy okaże się to dziecko Zayna przestaniesz czytać definitywnie czy podoba Ci się?

      Usuń
  9. Jejku jak moglas skonczyc w takim momencie??!!! Jezu nie wytrzymam tygodnia! Cudownie, tak bardzo się ciesze ze udalo jej sie stamtad wydostac!!!! Czekam nn :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Idealny jak zawsze ♡

    OdpowiedzUsuń
  11. Ooo nareszcie nowy rozdział. Cudowny, idealny

    OdpowiedzUsuń
  12. Ooo nareszcie nowy rozdział. Cudowny, idealny

    OdpowiedzUsuń
  13. Ojej cudowny rozdział! :D cieszę się, że w końcu z tamtąd uciekła, ale pewnie jeszcze usłyszymy o Zaynie ;p Mam małe pytanko ;) ile planujesz jeszcze rozdziałów do końca? ( o ile planujesz) ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne jak zawsze!❣❣❣

    OdpowiedzUsuń
  15. No nie powiem Alice jest bardzo bezpośrednia Hahaha świetny do następnego

    OdpowiedzUsuń
  16. Aaa cudowny juz nie mogę doczekać sie reakcji justina. Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  17. jeju jeju jeju to jest świetne :'(((
    jak tylko znajdziesz czas i wenę to pisz kolejny rozdział, i zrób mi tą przysługę nie każąc czekać całego tygodnia proszę :')))))))))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  18. o mój Boże jakie to jest piękne! czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  19. 21 yr old Account Coordinator Rycca Babonau, hailing from Smith-Ennismore-Lakefield enjoys watching movies like Funny Bones and Sports. Took a trip to Gusuku Sites and Related Properties of the Kingdom of Ryukyu and drives a Alfa Romeo 8C 2300 Castagna Drop Head Coupe. zobacz tutaj

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Calumi