wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 28


Wrzałem, kurwa przysięgam że w tamtym momencie aż rozrywało mnie od środka.
Stał tutaj z dumną miną.
-Czego chcesz? - warknąłem, ściskając dłonie w pięści.
-Nie przywitasz się ze mną? Przecież jesteśmy przyjaciółmi. - stwierdził z rozbawieniem.
-Nigdy nie byłeś moim przyjacielem.
-A teraz zejdź mi z drogi, idę do przyjaciół. - powiedział, próbując zepchnąć mnie z progu drzwi.
-Nigdzie nie pójdziesz. - wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
-Daj mi kurwa wejść! - wrzasnął popychając mnie.
-Wypierdalaj stąd! - odepchnąłem chłopaka łapiąc go za krańce bluzki.
-Co tu się dzieje?! - wtrąciła się Natasha.
-Powiedz temu damskiemu bokserowi żeby mnie przepuścił. - zadrwił ze mnie. W tym momencie wybuchłem. Rzuciłem się na bruneta okładając go pięściami.
-Chłopaki, boże on go zabije! - usłyszałem krzyk Nat. Brunet nie miał najmniejszych szans ze mną. Upadł na trawnik, a ja ukucnąłem nad nim, bijąc go.
Poczułem jak chłopaki próbują mnie odciągnąć. Na marne, w tamtym momencie byłem maszyną do zabijania.
-Justin! - usłyszałem delikatny głos Alice. Odwróciłem się w stronę, z której dobiegał głos.
Ten moment wykorzystali chłopacy, odciągając mnie od mojej "ofiary".
-Bądź z nim dalej, prędzej czy później Cię znowu przeleci i zostawi, ale jak lubisz być tylko dziwką do ruchania to sobie nią bądź. - wyjąkał Dominic, w międzyczasie wycierając krwawiący nos. Brunetka stała z dłonią przyłożoną do ust, a w oczach miała łzy. To mnie zmiękczyło. Nie mogłem patrzeć jak mój aniołek płacze. Słowa Dominica i reakcja Alice uderzyły we mnie tak mocno, że niemal momentalnie wyrwałem się z uścisków przyjaciół. Podbiegłem do bruneta, ponownie go atakując. W tamtym momencie jedyne o czym myślałem to tylko o zabiciu go. Chciałem go rozszarpać na drobne kawałeczki, których nie dałoby się nawet pozbierać. Dosłownie taranowałem jego twarz pięściami.
Nie mogłem pojąć jak delikatne częstotliwości jej głosu, mogły mnie zatrzymywać w takich momentach. Nagle poczułem gwałtowne szarpnięcie. Rozejrzałem się dokoła orientując się że odciąga mnie pięciu chłopaków od tego sukinsyna. Dominic leżał z całą zakrwawioną twarzą. Podniosłem się z trawy chcąc kontynuować, jednak powstrzymał mnie Kyle.
-Nie Justin, idź do Alice. My się nim zajmiemy. - złapał mnie za bark. Popatrzyłem chwilę na przyjaciela, orientując się że ma racje. Skinąłem głową i popatrzyłem pytająco na Mie.
-Poszła tamtą stroną. - pokazała palcem na ogród.
-Jeszcze z tobą nie skończyłem. - warknąłem na bruneta skulonego na trawie.
Frajer leżący na ziemi poniósł się wypluwając krew.
-Prawda boli, co Bieber? - warknął do mnie trzymając się za krwawiący nos. -A prawda jest taka że nie zasługujesz na Alice, wciąż będziesz ją ranić.
-Dominik, lepiej gdybyś już poszedł. - stwierdziła Natasha skruszonym głosem. Jedyne co w tym momencie siedziało w mojej głowie to Alice. Gdzie ona poszła. Pobiegłem w stronę, w którą udała się Alice. Już po kilkunastu krokach zobaczyłem ją siedzącą na ławce przy drzewie. Podbiegłem do niej, a kiedy ją zobaczyłem poczułem jakbym dostał właśnie w policzek. Znowu przeze mnie płacze. Usiadłem skruszony obok brunetki. Słyszałem jej cichutkie łkanie.
-Nie mogę uwierzyć w to co powiedział, przecież byliśmy przyjaciółmi. - odezwała się, przerywając ciszę.
-Kochanie nie znasz go. - powiedziałem obejmując ramieniem talie brunetki.
-Justin, o co właściwie wam poszło? - podniosła głowę, sprawiając że nasze spojrzenia się skrzyżowały. Oczka miała całe zaczerwienione, a na policzkach widniały rumieńce od płaczu. Nic nie odpowiedziałem. -Co takiego zrobił?
-Wczoraj, rozmawiałem z chłopakami. Był tam Dominic stwierdził że kocham tylko samego siebie. - szepnąłem. -Przepraszam kochanie. - mruknąłem, obejmując dłonią jej drobną buźkę.
-Przyjaźniliśmy się a...
-Wiem, skarbie przepraszam, ale nie mogłem znieść tego co do mnie mówił. -
przerwałem mojej dziewczynie. -Założyłaś go. - dodałem patrząc na łańcuszek brunetki.
-Już myślałam że nie zauważysz. - zaśmiała się lekko przez płacz.
-Pamiętaj skarbie, moje serce należy do Ciebie. - zapewniłem całując ją w czoło. -Tylko już nie płacz, proszę. - dodałem ścierając kciukami jej łzy z policzków. -Idziemy?
-Yhm. - mruknęła cichutko. Złapałem jej dłoń, splatając nasze palce. Po chwili doszliśmy do tylnej strony domu i weszliśmy drzwiami balkonowymi.
-Biebs ty zawsze coś odjebiesz. - stwierdził Kyle kiedy nas zobaczył.
-Dobra zapomnijmy o całej sprawie. - krzyknęła Mia, chcąc przygłuszyć wszystkich.
Usiadłem w fotelu, sadzając na swoich kolanach Alice. Brunetka wtuliła się we mnie jak mała dziewczynka.
-Przepraszam że zniszczyłem wszystkim humor. - stwierdziłem.
-Mi nie! - powiedział James. -Nigdy gnoja nie lubiłem.- stwierdził puszczając do mnie "oczko". Po około piętnastu minutach cała atmosfera się poprawiła i nawet Alice się śmiała. Było mi przykro że zniszczyłem jej humor, ale ona nie zna Dominica. To kawał gnoja.
-No to co, rozpalamy w końcu to ognisko? - spytała Alice, klaszcząc dłońmi.
-Jasne, kto mi pomoże? - zapytał Kyle, wstając. Wszyscy momentalnie ucichli. -Nie wyrywajcie się tak każdy może pomóc. - zadrwił na co reszta wybuchła śmiechem.
-Dobra to niech dziewczyny, Biebs i Cody zostaną. - stwierdził Kevin.
-Dlaczego my? - zaśmiałem się.
-Bo wy macie opiekować się dziewczynami, żeby się nie upiły. - powiedział, gestykulując dłońmi.
-No dobra. - mruknął Cody. Kiedy panowie wyszli w pokoju zapadła w pewnym sensie cisza. Olivia siedziała z Codym. Mia, Ashlee i Natasha poszły do kuchni a Alice siedziała wtulona w ciszy.
-Śpisz? - zaśmiałem się, patrząc na brunetkę przytuloną do mojego torsu.
-Nie a dlaczego? - podniosła głowę patrząc mi w oczy.
-Wiesz, ty tak lubisz mi usypiać, a potem ja mówię sam do siebie. - stwierdziłem patrząc prosto w czarne oczka brunetki. Była na prawdę śliczna. Wszystko było w niej idealnie komponujące ze sobą.
-Nie prawda! - pisnęła podnosząc głowę po czym uderzyła mnie niewielką piąstką w ramie.
-Zapłacisz za to. - powiedziałem ostro.
-Jak? - spytała robiąc słodkie oczka.
-Wymyśl jak ładnie mnie przeprosić. - stwierdziłem z łobuziarskim uśmieszkiem.
-Pocałuj go! - krzyknął Cody. Brunetka popatrzyła na mnie seksownym spojrzeniem, przygryzła lekko dolną wargę i wpiła się w moje usta. Byłem zdziwiony jej dominacją. Zawsze to ja "dowodziłem" pocałunkiem, tym razem było inaczej. To ona nadawała rytm, tępo, sam nie wiem jak nazwać nasze pocałunki, bo to była istna magia. Muskała moje wargi z taką delikatnością, że uzależniała jednym małym dotknięciem. Wszystko było idealnie sprecyzowane. Zwinnie wślizgnąłem język do jej ust, wprawiając przy tym nasze języki w zawziętą walkę. Kiedy się od siebie odsunęliśmy, aby złapać powietrze do pokoju wszedł Mike.
-Ogień jest. - zaśmiał się mierzwiąc dłońmi włosy.
-Zaraz przyjdziemy. - odpowiedziałem.
-Nie, idziemy teraz. - stwierdziła Alice, schodząc z moich kolan. Złapała mnie za rękę ciągnąc w stronę drzwi balkonowych. Spojrzałem na ognisko dookoła którego było kilka długich palików drzewa, koców i niewielkich krzesełek. Ja z Alice usiedliśmy na kocu. Brunetka usadowiła się pomiędzy moimi nogami, a ja natomiast wtuliłem się w nią od tyłu, kładąc głowę na jej lewym ramieniu. Od naszej prawej strony siedział: Chris, James, Kevin, Cody, Olivia, Mike i Kyle. Po chwili dołączyły do nas Mia, Nat i Ashlee. Atmosfera była bardzo pozytywna, dzięki czemu mogłem zapomnieć o kolejnej kłótni z Dominicem. Nastający wieczór, ognisko i najwspanialsza dziewczyna przy mnie. Idealnie.
-No to u kogo następna impreza? - spytał James śmiejąc się.
-U mnie! - odezwała się Alice na co każdy spojrzał na nią pytająco. -Przez dwa tygodnie będę miała wolny dom. - powiedziała nie wiedząc w co się pakuje.
-No to jutro impreza u Ciebie? - stwierdził Chris.
-Nie ma problemu. - odpowiedziała.
-Nie wiesz w co się pakujesz kochanie. - szepnąłem jej do ucha, Nie przesadzam, impreza z chłopakami kiedy są kompletnie zalani to nic fajnego.
-Jak myślisz Olivka, będzie chłopczyk czy dziewczynka? - spytała Mia, siedząc obok Jamesa i Kevina.
-Mam nadzieję że będzie chłopczyk.- odpowiedziała.
-Gdzie tam ma być córeczka tatusia. - wtrącił się Cody całując Olivie w policzek. Wszyscy wybuchli śmiechem.


OCZAMI ALICE:

Justin siedział wtulony we mnie. Był cichy, spokojny i opanowany. Nie mogłam uwierzyć jak potrafi momentalnie wybuchnąć i rzucić się na kogoś. Tak jak na Dominica. Mimo dzisiejszych wydarzeń, poprawił mi się humor. Było mi na prawdę przykro że Justin zaatakował Doma, ale po dłuższym namyśle przecież Jus nie zrobiłby tego bez powodu. Musiały go na prawdę zaboleć słowa Dominica.
W tym momencie byłam tak bardzo szczęśliwa. Nic, po prostu nic nie mogło zniszczyć już mojego nastroju. Nagle poczułam jak robi mi się zimno. Chłodny powiew wieczornego wiatru otulił moją gołą skórę na rękach i nogach.
Zadrżałam.
-Zimno Ci kochanie? - spytał wtulając mnie w siebie mocniej.
-Trochę. - odpowiedziałam.
-Dać Ci moją kurtkę? - zaproponował po czym pocałował mnie w policzek.
Nagle przypomniałam sobie o czymś. Wstałam pośpiesznie, na co Justin popatrzył na mnie z miną z cyklu "Co ty kurwa robisz". Co było bardzo zabawne. Zachichotałam pod nosem i udałam się do salonu Nat. Podeszłam do fotela, na którym leżała moja torebka. Otworzyłam ją zamkiem błyskawicznym i wyjęłam z niej szarą bluzę Justina, tą która gościła u mnie baardzo długo.
Ubrałam na siebie ubranie chłopaka, od razu czując jak ciepło i miękkość bluzy otula moja skórę. Wyszłam z domu, idąc w kierunku przyjaciół. Justin popatrzył na mnie przez dłuższą chwilę po czym się cicho zaśmiał, spuszczając głowę w dół.
-Miałam Ci ją oddać, ale jeszcze dzisiaj ją ponoszę. - uśmiechnęłam się słodko.
-Nie ma problemu. - wtrącił się James. - Mi to nie przeszkadza. - dodał, wzruszając ramionami. Wszyscy popatrzyli na bruneta i niemal jednocześnie wybuchli śmiechem.
-Przymknij się James, zobacz jacy są romantyczni. - powiedziała Mia, uśmiechając się.
-Wyglądasz w niej tak samo pięknie jak w tedy kiedy ubrałaś ją pierwszy raz. - stwierdził na co wszyscy powiedzieli "Ooo". Usiadłam pomiędzy nogami szatyna, on natomiast od razy owinął mnie swoimi dłońmi na brzuchu. Czułam się całkowicie zrelaksowana. Wszyscy śmiali się i żartowali. Podziwiałam ich, byli tak bardzo pozytywni.
-Właśnie, nie opowiadaliśmy wam jak pokazał się Justin. Przed wczoraj, kiedy wracałam z Justinem do domu zauważyłam że grupka chłopaków zaczepia Alice. Justin wybiegł jak oszalały, pobił wszystkich i uratował ją. - opowiedziała Mia.
-To musiało być coś. - stwierdził Kevin.
-Bez przesady, broniłem mojej kobiety. - powiedział Justin.
-Nie bądź już taki skromny, słodziaku. - zachichotał James, naśladując damski głos.
-Która godzina? - spytałam się Justina. Ten po chwili wyjął z kieszeni spodni iPhone.
-Dwudziesta, kochanie. - odpowiedział.
-Poczekaj. - powiedziałam, kiedy chłopak chciał schować swój telefon. -Zróbmy sobie zdjęcie. - zaśmiałam się.
-Ok. - odpowiedział włączając przedni aparat.
-Mogę porobić wam zdjęcia lustrzanką. Chcecie? - zaproponowała Natasha.
Popatrzyłam pytająco na Justina.
-Dobra, - odpowiedział. Niebo nie było jeszcze czarne, ale lekko przyciemnione. Wstałam, ciągnąc za dłoń Justina, aby zrobił to samo. Chłopak objął mnie od tyłu, kładąc głowę na moim ramieniu. Po chwili wybiegła Natasha z lustrzanką w dłoniach.
-To jest idealna chwila. Nie ruszajcie się. - stwierdziła przykładając aparat do twarzy. Wszyscy patrzeli na nas z rozbawieniem.
-Justin weź ją złap za tyłek i podnieś. A ty Alice obejmij go nogami w pasie. - powiedziała Ashlee.
-Dobry pomysł. - pstryknęła palcami Nats. Justin odwrócił mnie do siebie, przygryzł lekko dolną wargę i podniósł mnie tak jak kazała Ashlee, ja natomiast skrzyżowałam nogi na jego talii.
-A teraz się pocałujcie. Zrobię kilka zdjęć, zobaczymy, które będzie najlepsze. - poinformowała, po chwili nasze usta się złączyły w namiętnym pocałunku. Słyszałam tylko zgrzyt ognia i pikanie aparatu.
-Ok, gotowe. - zaśmiała się Natasha. Odsunęliśmy się od siebie powoli, w tedy zorientowaliśmy się że dookoła nas stoją wszyscy. Wtrącili się na zdjęcie. Zachichotałam wtulając głowę w ramie chłopaka. Eh, banda dzieciaków postanowiła zrobić sobie zdjęcie.
-Ej gorąco mi! - pisnęła Mia, wachlując twarz dłonią.
-Mi jest zimno. - zaśmiałam się.
-Gorąco Ci? - spytał James.
-No przecież mówię że tak! - odpowiedziała z oburzeniem mała, długowłosa brunetka. James popatrzył na Mie, przygryzł lekko dolną wargę i podszedł do niej przerzucając ją sobie przez ramie.
-James co ty robisz?! - pisnęła śmiejąc się. Wszyscy mieli wielki ubaw, widząc jak drobna brunetka próbuje się wyrwać wysokiemu, umięśnionemu chłopakowi.
-Nie krzycz, bo zmarłych obudzisz! - rozkazał James idąc w stronę ściany domu. Każdy z nas uważnie patrzał co chłopak chce zrobić. Po chwili już się domyśliłam. Wziął wąż, otworzył zawór i postawił Mie. Ta próbując ogarnąć sytuację nie zorientowała się że brunet odkręcił wodę. Już po chwili poczuła to.
-Aaa! James jesteś nienormalny! - krzyknęła, wyrywając wąż z dłoni chłopaka.
-No ej! - krzyknął zakrywając twarz. Brunetka odwdzięczyła się tym samym.
-A co mi tam. - stwierdziłam wstając. - Raz się żyje. - dodałam, zdejmując z siebie bluzę Justina i buty ze stup.
-Ja też idę. - powiedział Kevin, zdejmując koszulkę. Pobiegłam w stronę Jamesa i Mii. Już po chwili poczułam na swojej skórze chłód. Woda była lodowata, ale warto było. Zanim się obejrzałam za mną stali już wszyscy z wyjątkiem Olivii. Ona nie mogła, ciąża ją ograniczała. Wszyscy tańczyli i śpiewali. Nagle poczułam na swoich biodrach dłonie. Odwróciłam się i poczułam czyjeś usta na swoich. Czułam charakterystyczny zapach perfum. To Justin. Znałam ten zapach już tak dobrze że mogłabym iść jego tropem. Objęłam dłońmi kark chłopaka, on natomiast umiejscowił swoje na moich udach. Po chwili Justin podciągnął mnie do góry, zmuszając bym oplotła jego plecy nogami. Czułam jak woda kapie na nas z góry, ale nie przeszkadzało mi to. Nasz pocałunek był poezją, tak jak zawsze. Nie da się go nawet opisać. Po rozłączeniu naszych ust, patrzeliśmy sobie prosto w oczy, uśmiechając się.
-A Ci się znowu liżą! - krzyknął Mike.
Zaśmialiśmy się, równocześnie. Spojrzałam na otoczenie. Wszyscy z wyjątkiem Olivii byli całkowicie mokrzy.
-Świetne zdjęcia wszyły. - stwierdziła Olivka, zdejmują z szyi sznurek, na którym wisiała lustrzanka.
-Pierdzielisz, zdjęcia robiłaś? - zaśmiała się Natasha, podchodząc do Olivii.
-Ej Mia, twoje zdjęcie jest świet...- powiedziała Olivia, przerwała kiedy spojrzała co robi brunetka. Wszyscy zwrócili swój wzrok na Mie i Jamesa, którzy w tym momencie się całowali. Popatrzyłam pytająco na Justina, ale on tylko wzruszył ramionami, uśmiechając się.
-Puść mnie już. - zaśmiałam się chicho.
-A co będę miał w zamian. -szepnął mi do ucha.
-Mnie. - zaśmiałam się. W tym momencie chłopak odsunął mnie powoli na ziemię.
-James co tak słabo, dawaj z języczkiem. - krzyknął Cody. Mia odsunęła się powoli od Jamesa, popatrzyła dookoła i się zawstydziła. Jej policzki oblały dwa duże rumieńce. Co to w ogóle było? Mia i James? Musiałam przyznać jeden fakt. Wyglądali ze sobą prze słodko.
-Zimno. - mruknęłam do Justina, czując jak moje ciało drży.
-Nie trzeba było wbiegać do lodowatej wody. - powiedział z łobuziarską miną.
-Nat, pożyczyłabyś mi coś na przebranie? - popatrzyłam na blondynkę błagalnym spojrzeniem.
-No jasne, chodź ze mną. - stwierdziła, machając dłonią w stronę domu.

*

-Mieszkasz tutaj sama? - spytałam oglądając pokój blondynki.
-Nie, razem z moją siostrą i jej narzeczonym. Wyjechali na weekend, - odpowiedziała, rzucając we mnie ręcznikiem. -Co za akcja. - dodała, na co ja popatrzyłam na nią pytająco. -No Mia i James. - zaśmiała się.
-Aaa. Nie spodziewałam się że oni...
-Ja tym bardziej! Znam ją od kilku ładnych lat, chodziłyśmy razem do gimnazjum, później ja się przeprowadziłam. Rok temu zadzwoniła do mnie że mieszka w Phoenix i czy się spotkamy. -mówiła, grzebiąc w komodzie. - O trzymaj. - stwierdziła, rzucając w moją stronę czerwoną bluzkę. Rozłożyłam ją w powietrzu. Czerwona bluzka na ramiączkach,z dużym dekoltem, jak wnioskuję po długości kończąca się przed pępkiem. Po chwili oberwałam w głowę jeansowymi szortami.
-Ała. - mruknęłam pocierając obolałe miejsce, w które dostałam z guzika od spodenek.
-Bielizny Ci nie pożyczę, wybacz. - wybuchła śmiechem.
-Dziękuję, nie trzeba. - odpowiedziałam przez śmiech. Zdjęłam z siebie całą mokrą sukienkę, wytarłam mokrą skórę i owinęłam włosy ręcznikiem, robiąc turban. Po chwili założyłam na siebie czerwony top oraz wsunęłam przez nogi jeansowe szorty z wysokim stanem.
-Wyglądasz świetnie, lepiej niż ja. -stwierdziła, mierząc mnie wzrokiem. -Justinowi się spodobasz, tylko zdejmij ten turban. On nie jest sexowny. - zaśmiała się.
-Nat, nie jesteś zła że narobiliśmy mokrych śladów? - spytałam patrząc na blondynkę.
-Nie no coś ty. Jutro z rana przychodzi do nas sprzątaczka to i tak wszystko ogarnie. - skinęłam głową po czym zdjęłam z głowy ręcznik. Pobiegłam na dół, do reszty przyjaciół.
Wszyscy śmiali się i żartowali tylko Mia i James siedzieli w odosobnieniu. Nie, nie razem. Każde osobno.
-Alice, jest dwudziesta druga. chcesz żebym odwiózł Cię do domu? - podszedł do mnie Justin.
-Już dwudziesta druga? Tak muszę już wracać, bo ojciec będzie marudził że się nie pożegnałam. - stwierdziłam zawiedziona.
-Kochanie, nie smuć się. Przed nami dwa piękne tygodnie. - uśmiechnął się słodko, obejmując mnie w pasie.
-Wiesz jak wymusić u mnie uśmiech. - zaśmiałam się. -Ja lecę po bluzę. - dodałam po czym pocałowałam chłopaka krótko w usta i poszłam po bluzę chłopaka i moje koturny.
-Lecisz już? - spytała Ashlee.
-Tak, ale widzimy się jutro. - odpowiedziałam całując dziewczynę w policzek. Pożegnałam się z wszystkimi tak samo, zabrałam bluzę, buty, torebkę i wyszłam z Justinem z posiadłości Natashy. Wsiedliśmy do samochodu z uśmiechem.
-Co to był za zwariowany wieczór. - zaśmiałam się, kiedy szatyn usiadł na miejscu kierowcy.
-Mia i James, Cody i Olivia. - powiedział, przekręcając kluczyk w stacyjce.
-A właśnie dlaczego nie było Destiny? - spytałam, wyjmując telefon z torebki.
-Podobno Mike chciał przerwy. Wiesz ona potrafi być bardzo nieznośna. - stwierdził, poprawiając lusterko.
-Na prawdę? Wydawali się być tacy idealni. - powiedziałam zdziwiona.
-Nie tak jak my. - odpowiedział, zdejmując jedną rękę z kierownicy po czym kładąc ją na moje udo.
-O cholera pięć nieodebranych połączeń od Katriny. - mruknęłam, łapiąc swoją dłonią czoło.
-Oddzwoń. - stwierdził krótko. Spojrzałam na szatyna, a ten puścił mi "oczko".
-Nie, nie chce mi się jej słuchać. - mruknęłam, wrzucając telefon z powrotem do czarnej torebki.
-Ślicznie wyglądasz. - powiedział, uśmiechając się.
-Dziękuję. - odpowiedziałam. -Nie jest Ci zimno?
-Nie, a dlaczego? - odpowiedział, zdziwiony.
-No jesteś cały mokry. - zaśmiałam się.
-Nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu. - stwierdził śmiejąc się.
-Aha. - mruknęłam, rozsiadając się wygodnie. Obicie foteli było skórzane przez co kiedy poruszyłam tyłkiem, spodenki otarły o materiał fotela, wydając dźwięk jakbym pierdnęła. Poczułam się zawstydzona, a moje policzki oblały się rumieńcami.
-Oj nie ładnie, nie ładnie. W moim samochodzie! - zaśmiał się, przez co poczułam się jeszcze bardziej zażenowana.
-Ale to ten fotel. - pisnęłam, chcąc się obronić.
-Oczywiście kochanie. - zapewnił że mi wierzy. -Nie musisz się mnie wstydzić. - stwierdził, wracając do tematu.
-Justin! - pisnęłam. Resztę drogi, która trwała może pięć minut przebyliśmy w ciszy. Co jakiś czas zerkałam na Justina. Śmiał się pod nosem. Ten cholerny gnojek się ze mnie śmiał.
-Jesteśmy. - powiedział przez śmiech.
-Ok. - odwróciłam się w stronę szatyna. -Justin przestań! Przecież wiesz że to nie ja. - pisnęłam, uderzając piąstką w jego ramie.
-Ale ja się nawet z tego nie śmieję, bo to normalna, ludzka rzecz. Śmieję się z tego jak dramatyzujesz. Nie musisz się mnie wstydzić. - powiedział po czym parsknął cicho śmiechem. Skinęłam głową. -Daj buziaka i zmykaj. Jutro Ciężki dzień. - zaśmiał się, łapiąc dłońmi moje policzki. Przybliżyłam twarz do twarzy chłopaka, łącząc nasze usta, w krótkim pocałunku. Musnęliśmy swoje usta ostatni raz po czym odsunęliśmy się od siebie. -Kocham Cię, słonko. - zaśmiał się i cmoknął moje usta.
-Ja Ciebie też. - odpowiedziałam. Wyszłam z auta i udałam się od razu do domu. Przeszłam przez dróżkę a następnie weszłam do domu. Zrzuciłam swoje koturny w przedpokoju i pomaszerowałam w stronę salonu.
-Jestem. - powiedziałam, stając w progu.
-No w końcu. - odpowiedziała Katrina, podchodząc do mnie. - Dlaczego masz mokre włosy? - spytała, biorąc w dłonie kosmyk moich mokrych włosów. -Z resztą nie ważne. Zayn na Ciebie czeka w twoim pokoju. - dodała, puszczając moje włosy.
-Czeka? - spytałam, robiąc skwaszoną minę.
-No leć do niego. - mruknęła, pchając mnie w stronę schodów. Odwróciłam się na pięcie i poszłam schodami do góry. Stanęłam przed drzwiami do swojego pokoju i powolnym ruchem, otworzyłam je.
Doznałam szoku.


--------------------------------------
Hej!
Dzisiaj mam dla was 28 rozdział. Myślę że nie jest nudny. Mam nadzieję że wam się podoba i będziecie komentować. Kocham was bardzo mocno! <3
Do następnego.

PYTANIA!






30 komentarzy:

  1. Oby Zyan był tam z jakoś laska i ten ten ona z nim zerwie zaręczyny i to bd ich koniec i wtedy bd happy z Justinem super i do następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. O nieeee jak mogłaś w takim momencie przerwać?!!!!! Rozdział cudowny czekam na nastepny i mam nadzieje ze pojawi sie szybko bo jestem ciekawa co tam zobaczyła !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Taak, oby byla jakas drama i Justin wtedy bd z Alice *0*

    OdpowiedzUsuń
  4. No niezle... Rozdzial mega *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. Chce nastepny <3 ! Oni musza ze sobą byc !! Czekam na nastepny i uwielbiam <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział zajebisty, ale ostatnie zdanie blee...Nie lubię Zayna :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałem że to Dominic, rozdział mega :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedziałem że to Dominic, rozdział mega :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę że Alice zasta tam Zayna leżącego na łóżku a wokół mnustwo płatków róż i świec ;:

    OdpowiedzUsuń
  10. NIE NAWIDZE CIE <3. Jak mogłaś przerwać w takim momencie hahaha rozdział świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Coś czuje że nici wyjdą z tym czasem wolnym z Justinem. Pewnie Zayn zostanie albo nie wiem he.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. A może Dominic i Zayn się zakolegowali i teraz Zayn wie o Justinie ? :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny! Czekam na next :*
    /Wiki

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham, kocham, kocham, kocham!!!!!❤️ Czemu zawsze przerywasz w takim momencie???❤️👌🏼

    OdpowiedzUsuń
  15. Albo w pokoju jest Dominic, albo Zayn przygotował Alice romantyczny wieczór, nooo ciekawe. Super rozdział, czekam na kolejne, kocham❤❤❤ @BizzleFap

    OdpowiedzUsuń
  16. Genialny ! ;* czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  17. Twoje opowiadanie jest przecudowne. Nie moge sie doczekac kiedy dodasz następny rozdział.😊😄

    OdpowiedzUsuń
  18. Też myślę że będzie zayn! Kiedy następny???

    OdpowiedzUsuń
  19. Po 1. Piszę że ta jej macocha powiedziała że zayn czeka więc nie może to być Dominic!!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham ! Dawaj szybko następny !

    OdpowiedzUsuń
  21. Cudo jak zawsze *-* Uwielbiam to opowiadanie :D Jeju nie mogę się doczekać następnego rodziału! Ciekawe co Zayn tam robi...xd <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Kiedy dodasz następny rozdział??? Już nie moge się doczekać. Co godzine wchodze i sprawdzam czy jest nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny, ale błagam niech ten Zayn spada na drzewo. Nie jest nikomu potrzebny do szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
  24. Proszę nie zostawiaj nas!!!!! 😭 proszę pro.....

    OdpowiedzUsuń
  25. jak tylko przeczytalam ze doznala szoku od razu pomyslalam ze Zayn lezy nagi w lozku a wokol sa roze wino itd. o Boze

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Calumi