czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 3

-Alice. -usłyszałam cichy szept po czym poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się za siebie i zauważyłam że Lea (dziewczyna siedząca za mną) wskazuje wzrokiem na naszą nauczycielkę, na którą od razu spojrzałam.
-Może zaczęłabyś słuchać? -warknęła ściekła nauczycielka.
-Prze...przepraszam zamyśliłam się. -zaczęłam się tłumaczyć.
-To się nie zamyślaj! -wydarła się Musterson. A ja spuściłam wzrok w kartkę ze sprawdzianem.
-Uff..B. -wyszeptałam sama do siebie gdy zobaczyłam swoją ocenę.

Po chwili zadzwonił dzwonek na przerwę, cała lekcja minęła mi niemiłosiernie szybko.Zaraz po dzwonku wyszłam z sali i udałam się na stołówkę. Stałam w kolejce po jedzenie kiedy dołączyła do mnie Kelly.

Odebrałyśmy swoje "zamówienia" i szłyśmy usiąść przy wolnym stoliku. Trzymając w jednej dłoni tackę z jedzeniem drugą zaczęłam grzebać w torebce. Zapatrzona we wnętrze mojej torby klęłam sama do siebie.

-Upss. -usłyszałam dziewczęcy głos a po chwili poczułam że jedzenie z tacki wylądowało na mojej białej bluzie.
-Cholera! Co ty zrobiłaś? -mruknęłam jednocześnie podnosząc wzrok na osobę, która zniszczyła mi bluzę i dodałam. -Serio Stella musiałaś zniszczyć moją bluzę, bo nie mogłaś znieść tego że mamy takie same ubranie, prawda?
-No sorry! -powiedziała a raczej odpiszczała uśmiechając się blado.
-Daruj sobie. -syknęłam na blondynkę a kilka sekund później pobiegłam do łazienki.
-Alice zaczekaj! -krzyknęła za mną Kelly.

Stanęłam przed lustrem i wpatrywałam się w moją bluzkę, która była cała poplamiona jedzeniem.

-Co ja mam teraz zrobić? Przecież nie będę chodzić cała brudna. - spytałam  mojej przyjaciółki stojącej po mojej prawej stronie.
-Pożyczę Ci moją bluzę, ok? -zaproponowała z politowaniem w głosie szatynka.
-Dziękuję, jesteś kochana.
-Przebierz się szybko i chodź na lekcję bo przed chwilą dzwonił dzwonek na lekcję.-powiedziała Kelly malując usta błyszczykiem.

*

Inne lekcje na szczęście minęły bardzo szybko tak jak pierwsza. Wychodziłam ze szkoły kiedy zauważyłam że na parkingu stoi samochód Zayna.

-Co za przeklęty dzień! -mruknęłam pod nosem po czym weszła do auta. Zayn chciał mnie od razu pocałować ale ja zdążyłam go odepchnąć.
-Zayn przestań. Zrozumiesz to w końcu że ja nie chcę z tobą być? To co się wydarzyło dzisiaj rano nie powinno mieć miejsca nigdy. -zaczęłam tłumaczyć.
-Ale dla mnie to bez znaczenia, tak czy siak będziesz moja. -odpowiedział nonszalancko się uśmiechając oraz łapiąc mnie za udo.
-Zabieraj swoje łapska! -krzyknęłam na chłopaka po czym spoliczkowałam go.
-Mmm...ale ty jesteś ostra.
-Czy ty jesteś naćpany? Nigdy więcej mnie nie dotykaj. Dosyć tego. -syknęłam, chcąc uniknąć kolejnych głupich tekstów tego dupka wyszłam z samochodu trzaskając za sobą drzwiami.

*

Co jeszcze gorszego mnie dzisiaj spotka? -szłam narzekając na swój dzisiejszy dzień. Pod dom doszłam po około trzydziestu minutach. Stanęłam przed domem i zauważyłam że naprzeciwko mnie, obok samochodu stojącego na podjeździe domu, w którym mieszkali Hutson'owie stoi jakiś chłopak odwrócony plecami w moja stronę, niestety miał założony kaptur. Zaciekawiona stałam tak jeszcze przez moment a następnie weszłam do domu kierując się od razu do mojego pokoju. Rzuciłam torbę na podłogę, położyłam się na łóżku wtulając w poduszkę.
-Dlaczego to wszystko mnie spotyka? Dlaczego nie mogę żyć jak każda normalna nastolatka?- pomyślałam a po moim policzku spłynęła łza. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Wstałam przecierając piąstkami zaspane oczy i podeszłam pod okno aby wyjąć z leżącej na ziemi torby mój telefon. Dzwoniła Kelly.

-Gdzie ty jesteś? -odezwała się dziewczyna, a ja od razu odsunęłam i phone od mojego ucha zerkając na godzinę.
-Boże już 16:15, przepraszam zasnęłam.
-Ruszaj się, czekam na Ciebie pod twoim domem. -oznajmiła Kelly.
-Tak, tak już idę.
-No ja myślę. -syknęła po czym się rozłączyła. Byłam pewna że udaję obrażoną, nigdy nie jest.

Podeszłam a raczej podbiegłam do szafy,bez namysłu wyjęłam białą bokserkę i jeansową kurtkę. Chcąc zaoszczędzić czas przebrałam się w swoim pokoju. Ale gdy zobaczyłam w wyświetlaczu swojego telefonu moje rozmazane oczy zostałam zmuszona iść do łazienki zmyć stary makijaż a potem nałożyć go na nowo.
Po ukończeniu makijażu wyszłam z domu, od razu podeszłam do Kelly, która czekała zniecierpliwiona na mnie.

-Kelly bardzo przepraszam, na prawdę usnęłam.-zaczęłam przepraszać przytulając ją. Dziewczyna od razu się uśmiechnęła .
-Eh...no nic się nie stało! -podniosła entuzjastycznie głos.

*

-To co zakupy czas zacząć? -powiedziała Kelly gdy wchodziłyśmy do Centrum Handlowego.
-Oczywiście! -odpowiedziałam blado się uśmiechając.

Poszłyśmy od razu do naszego ulubionego sklepu : Malibu Secret. Kelly jak szalona podbiegła do różowo-malinowych szpilek, rzeczywiście były bardzo ładne.

-Ale cudowne! -pisnęła trzymając w ręku jednego z butów. Ja obeszłam cały sklep i nic nie znalazłam dla siebie. Zaczęłam szukać przyjaciółki, nigdzie nie mogłam znaleźć, aż w końcu naszedł mnie pomysł że jest w przymierzalni. Tak jak myślałam, Kelly wychodziła właśnie z kabiny w pięknej czarnej sukience a także wcześniej znalezionych różowo-malinowych szpilkach.
-Alice, co myślisz? -spytała obracając się wokół siebie. Wyglądała tak pięknie, sama przymierzałam ją sukienkę, ale ja wyglądałam w niej koszmarnie. -Alice. -dodała szatynka kiedy dostrzegła że jej nie słucham.
-Tak, wyglądasz cudownie. -odpowiedziałam poprawiając włosy przy lustrze.
-A ty coś znalazłaś?
-Nie. -skwitowałam krótko.
-Ok, ja to kupuję, idę się przebrać, a później pójdziemy do kawiarni. -powiedziała wchodząc z powrotem
do kabiny.

*

Usiadłyśmy przy stoliku w Cafe Town.

-Co zamawiasz? -spytała Kelly, kiedy podszedł do nas całkiem przystojny kelner. Widziałam jak moja przyjaciółka lustruje go od góry do dołu, spodobał się ale Kelly szalała za Nickiem.
-Ja poproszę białą kawę. -odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
-A Pani? -spojrzał i uśmiechnął się do Kelly.
-Jaka tam Pani? Jestem Kelly a to moja przyjaciółka Alice. -odpowiedziała wskazując na mnie.
-James, miło mi. -odparł krótko. -To co dla Ciebie? -dodał.
-To samo, bialuteńką kawę. -po dłuższym namyśle odpowiedziała puszczając "oczko" Jamesowi.
-Wpadłaś mu w oko. -powiedziałam poruszając brwiami jednocześnie zakładając nogę na nogę.
-Wcale że nie, co ty gadasz?
-A w dodatku z wzajemnością... -zaczęłam ale moja kochana przyjaciółka zaczęła paplaninę o Nicku.
-Mi się podoba tylko Nick. -po chwili obie wybuchnęłyśmy śmiechem, ludzie patrzyli na nas jak na kretynki. Z resztą kogo to obchodzi.
-Ey....-ponownie odezwała się szatynka.
-Co?
-W ogóle to co tam za Zaynem? Wychodzisz za niego? Co zrobisz? -zaczęła wypytywać, ale przyszedł James. Chłopak położył nasze kawy ale przy kubku Kelly dodał serwetkę i odszedł.
-Nic nie mój, pocałował mnie dzisiaj. Nie mówmy o nim, co tam jest napisane? -zaciekawiona spytałam biorąc łyk kawy.
-Numer telefonu. -szybko odpowiedziała, bawiąc się kawałkiem materiału swojej bluzki.

Naszą rozmowę przerwał mój telefon. Na wyświetlaczy widniało zdjęcie mojego taty więc musiałam odebrać.

-Tak tato?
-Alice kochanie przyjdź do domu. Mama Katriny przyjechała. -odpowiedział swoim niskim głosem.
-Muszę? Jestem z Kelly na zakupach. -spytałam, robiąc znudzoną minę.
-Tak córeczko musisz. -odpowiedział.
-Yhm...no dobrze. To paa.
-Do zobaczenia. -odparł.

Rozłączyłam się i schowałam telefon do torebki.

-Kelly ja muszę wracać do domu. Co za przeklęty dzień najpierw ten pocałunek z Zaynem, potem brudna bluza, brak czegokolwiek w moim typie do kupienia a teraz matka Katriny przyjechała.
-No dobrze, to ja dopiję kawę i pochodzę jeszcze po sklepach. -odpowiedziała Kelly mieszając łyżeczką w kubku z kawą.

Po pożegnaniu się wyszłam z Centrum Handlowego, usiadłam na ławce, zawiązałam sznurówki od butów żeby się nigdzie nie wyłożyć. A po chwili udałam się do domu.

*

W trakcie drogi do domu po raz kolejny szukałam telefonu, zaczęłam wyjmować wszystko z mojej torebki.

-Portfel, perfum, klucze, cukierki...cholera gdzie jest ten telefon.- mówiłam poirytowana sama do siebie, nagle niespodziewanie na kogoś wpadłam.

Nie patrząc na osobę, którą niechcący staranowałam przykucnęłam, chcąc pozbierać to co wypadło mi z rąk.

-Przepraszam. -powiedziałam pod nosem. Osoba na którą wpadam również ukucnęła pomagając zbierać moje rzeczy.
-Yhm...nic się nie stało. -usłyszałam męski, lekko zachrypnięty głos, na którego dźwięk momentalnie przeszły mnie dreszcze. Podniosłam głowę, równocześnie podnosząc się spojrzałam na chłopaka, który wstał zaraz za mną i oddał mi pozbierane z ziemi rzeczy.
-Dz..dziękuję. -powiedziałam ale brzmiało to bardziej jak szept. Nie mogłam wydusić z siebie słowa kiedy spojrzałam w oczy chłopaka. Były cudowne, zupełnie tak jakby ktoś ukrył w nich maleńką fabrykę czekolady Willego Wonki. Wiedziałam że są to najpiękniejsze oczy na świecie. Nigdy w życiu nie widziałam tak niesamowitych oczu. Szatyn sam w sobie był nieprzyzwoicie przystojny.
-Sorry. -warknął i mnie wyminął.

A ja stałam tam tak tyle czasu że nie mogę tego określić czy to była minuta, dwie a może godzina. Zadzwonił  mój telefon. Oczywiście gdzie był mój i phone? W kieszonce w środku mojej torebki. Dzwoniłam Katrina.

-Słucham? -odebrałam telefon.
-Gdzie ty jesteś? -zaczęła krzyczeć Katrina.
-Już idę, nie krzycz. -uspokoiłam macochę.
-Zayn już na Ciebie czeka. Musicie powiedzieć mojej mamusi że się kochacie. -powiedziała, Katrina miała głos jakby ciągle trzymała się za nos. Brzmiała jak Kaczka.
-No ok, zaraz będę "mamo". -powiedziałam to w taki sposób żeby mogła wyczuć ironię. Wściekła blondynka rozłączyła się a ja miałam jeszcze chwilę spokoju. Całą resztę drogi szłam rozmyślając o cudownym szatynie. Nie potraficie nawet wyobrazić sobie jak jedno wpadnięcie na nieznajomą osobę wywróciło mi myśli do góry nogami. Nawet nie zauważyła kiedy przeszłam obok mojego domu. Zorientowałam się że minęłam swój dom gdy dotarłam do parku.
-Boże co ja tu robię. -mruknęłam, łapiąc się za głowę tak jakbym została wybudzona z jakiegoś transu. Odwróciłam się na pięcie i szłam z powrotem w kierunku mojego domu.

---------------------------------------------
JEŻELI CHCECIE SIĘ KONTAKTOWAĆ ZAŁOŻYŁAM SPECJALNIE GG: 52239565! W końcu znalazłam wolną chwilę. Co prawda nie wyszedł mi za bardzo ten rozdział ale powoli zaczynam wprowadzać Justina.
http://escapingonelasttime-fanfiction.blogspot.com/ -polecam na prośbę.
Mam nadzieję że was nie zawiodłam i jesteście zadowoleni. http://ask.fm/justbelieveinyourdream00
.Bardzo zależy mi na komentarzach. Pozdrawiam wszystkich. <3


4 komentarze:

  1. Boże, Zayn, ty dupku. Oficialnie nienawidzę rodziny Alice! Myślałam, że Katrin jest spoko, a tu fuck. O mój boże, Justin! Awh, tak bardzo czekałam! <3 Powodzenia, do następnego. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również ich nie lubię, Fabian i mama Alice stoją zawsze po jej stronie. Ale niestety nie mogła zostać San Diego z nimi. Cieszę się regularnie wchodzisz na mojego bloga. Pozdrawiam ciepło i całuję. :*

      Usuń
  2. Rozdział super! ❤ wkurwia mnie bardzo Zayn, MASAKRA......nie będę pisać już więcej, życzę dużo weny i pozdrawiam! Mam nadzieje że następny rozdział pojawi się jak najszybciej ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny <33 kocham go <3
    http://new-life-for-us-baby.blogspot.ie
    zapraszam do mnie choć to dopiero początek i chce spróbować swoich sił :)

    OdpowiedzUsuń

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Calumi