niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 5

Przesiedziałam w pokoju około godziny. W pewnym momencie zadzwoniła do mnie Kelly.

-Hej Alcie, ubieraj się. Impreza na spontana. -niemal pisnęła z podekscytowania.
-Ok, a u kogo? -spytałam, jednocześnie zerkając przez okno, mój sąsiad chyba się gdzieś wybierał, bo zobaczyłam tylko odjeżdżający samochód.
-U Nicka! -krzyknęła. -ubieraj się, za dwadzieścia minut będę pod twoim domem.
-Ok. -odpowiedziałam bez zawahania rozłączając się.

Od razu podeszłam do szafy, wybrałam czarną obcisłą sukienkę. Po wzięciu prysznica, wymalowaniu się i ubraniu stanęłam przed lustrem aby ocenić swój wygląd. Wyglądałam świetnie żeby nie powiedzieć idealnie.
Odgarnęłam ręką niesfornie opadające na twarz włosy, następnie zeszłam po schodach, weszłam do salonu by powiedzieć tacie że wychodzę z Kelly.

-Coś się stało? -odezwałam się kiedy zobaczyłam wtuloną w mojego ojca, Katrinę.
-Gdzieś się wybierasz? -spytał oschle
-Tak, wychodzę z Kelly, mogę prawda?
-Nigdzie się nie wybierasz. Masz szlaban. -skwitował stanowczo ojciec.
-Za co? -krzyknęłam z oburzeniem
-Nakrzyczałaś na Katrinę bez powodu.
-Nie, nie, nie to ona mnie zwyzywała. -tłumaczyłam się
-Nawrzeszczałaś na Katrinę bo poprosiła Cię o wypakowanie zakupów. -opowiadał mój ojciec ślepo wierząc Katrinie. Tak na prawdę była z nim tylko dla pieniędzy.
-Co? Ty jesteś nienormalna? -wrzasnęłam morderczo na moją sztucznie rozpłakaną macochę.
-Nie kłam Alice. -odpowiedziała Katrina pociągając nosem.
-Dosyć! Tak czy siak masz szlaban. -krzyknął mój ojciec, uderzając ręką o stół.
-W dupie mam ten szlaban! -warknęłam wychodząc z salonu. Założyłam czarne szpilki na stopy i wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
-Hej! Wyglądasz ślicznie! -krzyknęła do mnie Kelly.
-Dzięki. -odpowiedziałam przyklejając sztuczny uśmiech do ust.
-To co lecimy się zabawić? -spytała
-No pewnie.
-Ma być podobano baaardzo dużo przystojniaków. Jesy mi mówiła. (Jesy to siostra Nicka)
-Super. -powiedziałam niemal z ironią.
-Ej All. Co Ci jest? -spytała szatynka przekręcając, kluczyk w stacyjce. -znowu Zayn?
-Nie. Wszystko jest ok, jedziemy się zabawić.
-Ok, no to lecimy mała. -odpowiedziała entuzjastycznie. Ruszyłyśmy z piskiem opon. Całą drogę śpiewałyśmy z wielką radością, nawet przez moment nie pomyślałam o wcześniejszej kłótni. Dojeżdżając na miejsce ostatni raz poprawiłyśmy się w lusterkach i wysiadłyśmy z auta.

*

-Jesteście! -krzyknęła Jesy gdy zobaczyła nas po wejściu do jej domu.
-Jesteśmy. -odparła  Kelly rozglądając się. Za trzy, dwa, jeden...-A gdzie jest Nick? -spytała a ja miała ochotę wybuchnąć śmiechem.
-Poszedł przed chwilą do kuchni. -odpowiedziała Jesy po usłyszeniu jej odpowiedzi Kelly poprawiła dekolt w sukience i jak zahipnotyzowana udała się do kuchni. Na co ja i Jesy wybuchnęłyśmy śmiechem.
-To co idziemy tańczyć? -spytała puszczając mi "oczko"
-Pewnie. -odpowiedziałam krótko. Przetańczyłyśmy chyba z osiem piosenek, co to oznaczało? Że moje płuca potrzebują odpoczynku.
-A ty gdzie się wybierasz? -spytała Jesy
-Wiesz, muszę chwilkę odpocząć.
-No, ok. -poruszyła ramionami, podziwiam ją że jest w stanie tyle tańczyć. Podeszłam do stolika z piciem ale nie było tam nic "normalnego" poza alkoholem. -No cóż chyba będę zmuszona napić się piwa. -mruknęłam pod nosem nalewając sobie to plastikowego kubka, napoju. Już po pierwszym łyko skrzywiłam się czując wyraźny smak chmielu. Po wypiciu około trzech kubków piwa byłam już pijana. Błąd, byłam nawalona w cztery dupy. Nigdy dotychczas nie piłam ale chciałam odreagować.
-Zatańczysz? -spytał jakiś nieznajomy chłopak.
-Nie dzięki. -powiedziałam z poplątanym językiem.
-No nie daj się prosić. Jestem Jasper. -poruszył brwiami, uśmiechając się urokliwie.
-Alice. Wybacz ale na prawd nie mam siły.
-Ahm..no dobra, może kiedy indziej. -odpowiedział Jasper.
-Kelly gdzie ty jesteś? -powiedziałam sama do siebie. Ruszyłam w kierunku "parkietu" ale byłam tak podchmielona że nie byłam w stanie zrobić jednego kroku. Nagle podeszła do mnie Kelly.
-Pocałował mnie, Jezusie jak on całuję. -powiedziała mi do ucha przyjaciółka. -Idziemy tańczyć! -dodała ciągnąc mnie za nadgarstek w stronę wolnego miejsca do tańczenia, czułam jak nogi się pode mną uginają.
-Nie ma wolnego miejsca. -wyjęknęłam z ledwością do Kelly.
-To dawaj na stół. -odpowiedziała. Stanęłyśmy na stole i zaczęłyśmy tańczyć. Wzrok wszystkich był wklejony w nas. Nawet nie wiedziałam że potrafię tak tańczyć. Alkohol był nadal przewodnikiem w  moim ciele, czułam taką pieprzoną lekkość. Po przetańczeniu na stole około godziny poczułam ukłucie w podbrzuszu. Musiałam iść do łazienki. Bez najmniejszego trudu zeszłam ze stołu, problem był przede mną jak przecisnąć się pomiędzy tymi wszystkimi ludźmi i dojść do łazienki? Po około pięciu minutach udało mi się z ledwością dojść do celu. Bez wahania otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Poczułam że momentalnie wytrzeźwiałam. Niespodziewanie naszłam Nicka uprawiającego seks z...z Stellą na blacie szafki w łazience.
-Na co się tak gapisz? Zamknij drzwi! -krzyknął Nick. A ja z otwartymi ze zdziwienia ustami zamknęłam drzwi. Zastanawiałam się co teraz z Kelly. Przecież jak jej powiem to ona się załamie, ale przecież nie mogę tego przed nią ukrywać.

Usiadłam na schodach chowając twarz w dłonie. Czułam się koszmarnie z myślą że Kelly kocha takiego dupka. Wstałam ze schodów, podeszłam do drzwi w salonie i oparłam się o futrynę. Spojrzałam na Kelly, była taka szczęśliwa. Nie mogłam pozwolić jej z nim być. Wyszłam z domu Nicka nie mówić o tym nikomu.

*

Szłam ciemną ulicą prosto przed siebie. Nie wiedziałam gdzie iść, nie chciałam iść do domu. Wiedziałam że ojciec nie odpuści mi szlabanu a raczej go przedłuży. Trzymając w jednej dłoni swoje szpilki szłam zamyślona, nie myśląc zupełnie o niczym innym niż tym co zobaczyłam na imprezie. Jak ten dupek mógł za przeproszeniem dymać inną w łazience a wcześnie całować się z Kelly. Wyszłam za zakręt i przechodziłam przez pasy kiedy usłyszałam głośny pisk opon. Odwróciłam się w kierunku w którym dobiegał huk. Momentalnie serce przyśpieszyło mi do granic możliwości, z przerażenia upuściłam swoje buty na ziemię. Po mojej lewej stronie, około pół metra przede mną stał samochód. Światło lamp oślepiało mnie więc podniosłam dłoń lekko zakrywając oczy. W tym momencie otworzyły się drzwi kierowcy, a z auta wyszedł jakiś chłopak.
-Nic Ci się nie stało? -odezwał się, światło świeciło do tego stopnia że nie była  w stanie zobaczyć dokładnie kierowcy, widziałam tylko zarys ciała.
-Nie, chyba nie..-odpowiedziałam z drżącym głosem. Chłopak zgasił lampy samochodu widząc jak mrużę oczy.
-Na pewno? -spytał idąc w moim kierunku.
-Tak, wszystko ok. -starałam się uspokoić chłopaka, jednocześnie sama będą przerażona.
-Cholera, przepraszam mogłem zrobić Ci krzywdę.
-Ale nie zrobiłeś. -zerknęłam na chłopaka i oniemiałam. Tak, to był ten sam chłopak na którego wpadłam.
-No dobrze. - chłopak cofnął się, wsiadł do samochodu. Byłam pewna że odjedzie jakby nigdy nic. To co jednak zrobił przyprawiło mnie o zdumienie. Chłopak przejechał obok mnie parkując na krawężniku.
-O Jezu, teraz bądź spokojna Alice. -szepnęłam cicho, podnosząc z ziemi szpilki, założyłam je na stopy. Chłopak wysiadł z auta i ponownie podszedł do mnie.
-Może jednak pojedziemy do szpitala?
-Nie, na prawdę nie ma takiej potrzeby. -odpowiedziałam. -albo jednak jedźmy bo moje serce na twój widok zaraz wyskoczy. -dodałam w myślach, przegryzając wargę.
-Jestem Justin. -przedstawił się, zakładając kaptur następnie podwinął rękawy. Niemal obie ręce pokrywały tatuaże, co sprawiało że był jeszcze bardziej seksowny.
-Alice. -odpowiedziałam krótko, Justin odszedł ode mnie i podszedł do swojego samochodu opierając się o maskę.
-No więc Alice, wytłumaczysz mi co ty tutaj robisz o...-spytał patrząc na swój zegarek. -..2 w nocy? Nie wyglądasz mi na taką co szlaja się po nocach. -dodał wskazując ręką na maskę samochodu. O ile dobrze zrozumiałam chciał żebym usiadła obok niego. Przeszłam kilka metrów, kiedy poplątały mi się nogi. Upadłabym gdyby nie Justin, który podbiegł od razu łapiąc mnie. Wpadłam w jego ramiona czując się bardzo zawstydzona. Co on sobie o mnie pomyśli.
-Wszystko ok? -spytał nadal mnie obejmując. Spojrzał mi w oczy, zadziornie się uśmiechając. Mogę dać sobie rękę odciąć że wyczuł ode mnie alkohol.
-Tak wszystko ok.
-Dużo wypiłaś? -spytał zjeżdżając wzrokiem na moje usta. Delikatnie oblizał swoją dolną wargę. Wyglądał tak cholernie seksownie.
-A czy to istotne? -odpowiedziałam spuszczając wzrok, czując że moje policzki oblewają się czerwienią.
-No wiesz, wypadałoby odpowiedzieć osobie, która uratowała Cię przed upadkiem. -w tym momencie chłopak odsunął się ode mnie. Przez tą chwilę już zdążyłam pokochać zapach jego perfum.
-Nie wiele, po prostu rzadko piję ale dzisiaj zrobiłam wyjątek. Z resztą to chyba nie twoja sprawa. -zmarszczyłam idiotycznie czoło.
-Yhm..-mruknął cicho. Po chwili wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Wysunął jednego papierosa kierując paczkę w moją stronę. -Chcesz zapalić? -spytał.
-Nie dzięki. -odpowiedziałam krótko, poprawiając opadającą w nieładzie na twarz grzywkę. Szatyn zaśmiał się pod nosem, wyjął papierosa, włożył go do ust następnie odpalił, zaciągnął się i powoli wypuścił dym z ust.
-To powiesz mi co robiłaś tutaj sama o tej godzinie? -spytał ponownie, spoglądając w niebo.
-Byłam na imprezie i..
-I co takiego? -Justin spojrzał mi w oczy a nasze spojrzenia się spotkały.
-Zobaczyłam coś czego nie powinnam, to mnie przerosło i chciałam wracać do domu. Starałam się odpowiedzieć coś sensownego. Ukłucie w brzuchu wzrosło a serce zaczęło bić jeszcze szybciej kiedy Justin przysunął twarz do mojej, dzieliło nas zaledwie kilka milimetrów. Czułam na ustach jego ciepły oddech, po kilku sekundach szatyn odgarnął włosy z mojego policzka za ucho i przejechał delikatnie, niemal niewyczuwalnie dłonią po moim policzku. Mimo że byłam oparta o maskę jego samochodu czułam że zaraz upadnę. Nogi dosłownie się pode mną gięły.
-A teraz chcesz wracać do domu? -szepnął  mi do ucha, jego lekko zachrypnięty głos sprawił że przez moje ciało przechodziły dreszcze.
-Nie chce, ale jestem zmuszona wracać.
-Odwiozę Cię, dobrze? -spytał.
-Hm.. no nie wiem. -odpowiedziałam wahając się.
-Nie pozwolę Ci wracać samej o 3 nad ranem do domu.Jeszcze Ci się coś stanie.
-No, dobrze. - Justin otworzył mi drzwi, po czym wsiadłam. Chłopak usiadł na miejscu kierowcy i ruszyliśmy. Przez całą drogę rozmawialiśmy o kompletnych głupotach. Jedna informacja była bardzo interesująca. Niedawno przeprowadził się do Phoenix. Pomiędzy rozmową wskazywałam mu którędy jechać.
-O to tutaj. -powiedziałam wskazując na swój dom.
-Ty tutaj mieszkasz? -spytał ze zdziwieniem.
-Tak a co? -Justin zaśmiał się chicho.
-Nie, nic. -odpowiedział i zatrzymał samochód przed moim domem.
-Ok, no to pa. -powiedziałam uśmiechając się.
-Do zobaczenia, jestem pewien że często będziemy się widywać.
-Co masz na myśli? -spytałam, patrząc na chłopaka tępym wzrokiem.
-No wiesz Phoenix nie jest aż tak dużym miastem. -odparł puszczając mi "oczko". Wysiadłam z auta i wolnym krokiem udałam się w kierunku domu.
-Już sobie wyobrażam ten szlaban. -szepnęłam.

Weszłam do domu i od razu dostrzegłam stojącego na schodach ojca.

------------------------------
Jest 5. Dziękuję bardzo wszystkim którzy są ze mną od początku i komentują. Przepraszam za błędy.
Myślę że was nie zawiodłam. Kocham was wszystkich. <3 Pozdrawiam.

3 komentarze:

  1. Kochana uwielbiam twojego bloga <3 <3
    Czekam na następny rozdział !! :*
    zapraszam też do mnie ;)
    http://new-life-for-us-baby.blogspot.ie

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, jak nie Zayn to Nick. Dupek, dupek, dupek. Tak strasznie szkoda mi Kelly, kocha go, a on pieprzy inną. No, ale...o mój boże, Justin! <3 tak, tak, tak! Taki asdfgh, wspaniały, genialny i w ogóle cudo! Niczym Alice, pasują do siebie! awh, rozczulam się. :)
    Rozdział cudowny, nie zawiodłam się i czekam na następny. Powodzenia. :) xx

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Calumi