Siedzieliśmy z Justinem w parku. W pewnym momencie szatyn złapał mnie za podbródek, chciał aby nasze spojrzenia się spotkały. Kiedy już do tego doszło Justin wpił się w moje usta. Pocałunek był długi i namiętny...
-Alice! Alice! -usłyszałam krzyk młodszego brata. -Alice obudź się! -otworzyłam oczy i zobaczyłam stojącego nade mną Davida.
-Serio musiałeś mnie obudzić? -warknęłam ironicznie, jednocześnie przecierając zaspane oczy piąstkami.
-Alice no wstawaj! Masz jechać z Zaynem do sklepu! -krzyczał nadal mnie szarpiąc.
-Po co? -jęknęłam zakrywając oczy dłońmi.
-Robimy grilla! Cała rodzina przyjechała, siedzą w ogrodzie. -mówił podekscytowany.
-O Boże..Dobra już wstaję ale daj mi się ogarnąć.-powiedziałam młodszemu. Przywróciłam się do w miarę normalnego stanu w piętnaście minut. Sięgnę łam po torebkę i wyszłam z domu. Zayn czekał na mnie w samochodzie.
Całą drogę przebyłam w milczeniu, wpatrując się w przednią szybę. Zayn próbował co jakiś czas zacząć jakiś temat ale ja po prostu ignorowałam to co do mnie mówił.
-Nie idziesz ze mną? -spytał ze zdziwieniem Zayn kiedy zauważył że nie wysiadam z samochodu.
-Nie. -odpowiedziałam krótko i oschle.
-No chodź mała. -mruknął zakładając okulary przeciwsłoneczne.
-Powiedziałam nie! -rzuciłam stanowczo. Zayn tylko pokręcił głową po czym udał się do sklepu.
-W końcu chwila spokoju. -szepnęłam wypuszczając powietrze z ust. Po około dziecięciu minutach ciszy zadzwoniła do mnie Kelly
-Alice możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi? -spytała z przejętym głosem.
-Co masz na myśli? -odpowiedziałam.
-Dlaczego zareagowałaś tak oschle na wieść o mnie i Nicku? -
-Bolała mnie głowa. Zwolniłam się do domu i już jest ok. -zapewniałam przyjaciółkę wiedząc że po raz kolejny kłamię.
-Martwię się o Ciebie Alice. -stwierdziła Kelly. -Ja o Ciebie też, Bóg wiec co ten idiota chce z tobą zrobić. -apelował mój rozum.
-Nie masz powodu. Przyszłam do domu, wyspałam się i jest wszystko dobrze. -odpowiedziałam cicho włączając radio.
-Na pewno All? -spytała zaniepokojona.
-Na pewno.
-Może spotkamy się jutro? -zaproponowała.
-Nie mogę, mam szlaban do niedzieli. -mruknęłam delikatnie tupiąc w rytm piosenki lecącej w radiu.
-Cóż, no dobrze. To do zobaczenia. -pożegnała się a ja mruknęłam tylko "Paa" po czym Kelly się rozłączyłam.
Po przesiedzeniu w samochodzie niecałej godziny Zayn wrócił do samochodu. Położył zakupy na tylne siedzenie a następnie sam wsiadł do auta trzaskając za sobą drzwiami.
*
Wchodząc do kuchni zauważyłam krzątającą się po kuchni Panią Jeffey, ciocię Melanie i Katrinę.
-Połóż te zakupy tutaj. -odezwała się Katrina wskazując ręką na blat stołu.
-Rak jak myślałam, kuchnia zajęta a po całym domu biegają dzieciaki.-powiedziałam do cioci Mel. -Dom wariatów -mruknęłam idąc do salonu. W pewnym momencie usłyszałam wyraźny krzyk śmiech taty, co było
rzadkością.
-Alice! -krzyknęła Katrina. Poszłam w kierunku jej głosu. Katrina tak jak wcześnie była w kuchni.
-Co znowu?!-warknęłam w myślach.-Słucham? -odpowiedziałam przewracając oczami.
-Idź do Pani Sliving i zapytaj czy ma może bazylię bo w domu nie ma a zapomniałam zapisać wam na liście..
-No dobrze. -mruknęłam. Wyszłam z domu, chwilę potem byłam już przed drzwiami sąsiadki. Zapukała, nie musiałam długo czekać ponieważ już po kilku sekundach drzwi otworzyła Pani Sliving.
-Dzień Dobry. -przywitałam się z uśmiechem.
-Dzień Dobry moja droga. -odpowiedziała delikatnie podnosząc kąciki ust. Bardzo lubiłam Panią Ann. Była miła, sympatyczna a w dodatku jak na sześćdziesięciolatkę bardzo zabawna. Budziła u mnie podziw, była niezależną kobietą. Gdy miała dwadzieścia lat jej narzeczony zginął w wypadku, po tym nigdy z nikim się nie związała. Marzyłam że ja też kiedyś kogoś tak pokocham odkąd usłyszałam tą historię.
-Czy ma Pani może bazylię?
-A wiesz że chyba mam. Wejdź dziecko. -powiedziała kierując dłonią w stronę wnętrza domu. Weszłam bez zastanowienia.
-Wie Pani może coś o tym naszym nowym sąsiedzie? -spytałam spuszczając wzrok w pięknie wyszytą niebieską serwetkę położoną na stole.
-Co nieco wiem. To taki wieczny hulaka.
-Co ma Pani na myśli? -powiedziałam siadając na krześle.
-Wychodzi wieczorami, szwenda się po nieciekawych ulicach, ćpa. To typ faceta który bawi się kobietą na jedną noc. -odpowiedziała szukając przyprawy w wiklinowym koszyku.
-Skąd Pani tyle o nim wie?
-Znasz moją siostrzenice Britney? -powiedziała nie odrywając wzroku od przypraw. Na co ja twierdząco kiwnęłam głową.
-Ten chłopak wyprowadził się z Phoenix krótko przed twoim wprowadzeniem się tutaj. To było jakieś trzy lata temu. Britney miała w tedy piętnaście lat. Zabrał jej niewinność, rozkochał w sobie i zostawił po tygodniu. -odparła. -O mam, proszę bardzo. -dodała podając mi bazylię.
-Dziękuję. -powiedziałam uśmiechając się.
-Alice, proszę Cię tylko nie spoufalaj się z nim.- zaczęła ostrzegać łapiąc wierzch mojej dłoni.
-Nie zamierzam. -skłamałam.
-Bardzo mnie to cieszy, nie chciałabym żeby Cię zranił. -mówiła troskliwie.
-No dobrze to ja dziękuję za przyprawę. -pomruknęłam wstając z krzesła.
-Do zobaczenia. -pożegnała się odprowadzając mnie do drzwi. Ciekawiło mnie kim był mój tajemniczy sąsiad. Wchodząc do domu wpadł na mnie David.
-Cholera David co ty robisz?! -wrzasnęłam na brata.
-Jak ty się wyrażasz. -powiedział idący za Davidem wujek Josh.
-Sorry, potknąłem się. -tłumaczył.
-Następnym razem uważaj. -powiedziałam już spokojniej.
-Alice masz tą bazylię? -krzyknęła ciocia z kuchni.
-Tak mam! -"odkrzyknęłam" zdejmując tenisówki w korytarzu. Podeszłam do szafki znajdującej się w kuchni. Odłożyłam przyprawę a następnie udałam się do swojego pokoju. Miałam zamiar przesiedzieć tam cały wieczór z wyjątkiem zejścia na grilla. Niestety nie było mi dane spędzić wieczoru w spokoju. Po przesiedzeniu w pokoju dwudziestu minut w samotności do mojego pokoju wparował Zayn. Oczywiście bez pukania.
-Malutka zejdź na dół. -powiedział chłopak jak zwykle nonszalandzko się uśmiechając.
-Po co? -syknęłam, podnosząc się z łóżka do pozycji siedzącej.
-Ja tak mówię i tak ma być. -warknął, boleśnie ściskając mi nadgarstki.
-Nie będziesz mi rozkazywał. -podniosłam głos, próbując wyrwać się chłopakowi.
-Masz się mnie słuchać! -krzyknął, w tym momencie Zayn podniósł mnie przerzucając sobie przez ramie.
-Puść mnie ty pieprzony kretynie. -Krzyczałam uderzając pięściami o jego plecy.
-Uspokój się! -mówił Zayn, przesunął rękę w górę co spowodowało że jego dłoń znalazła się na moim tyłku.Wpadłam w furię.
-Nie dotykaj mnie! -Krzyczałam ale na marne. Zayn zszedł ze mną do ogrodu gdzie siedzieli już wszyscy wokół ogniska, które nadmiar rzadko było odpalane. Ale to nie ważne. Wszyscy śmiali się i żartowali. Mi nie było do śmiechu, w ogóle. Zayn "posadził" mnie sobie na kolanach. Oczywiście próbowałam się wyrwać tłumacząc "że muszę iść do łazienki" ale całe towarzystwo było już pijane do tego stopnia że kazali Zaynowi chodzić za mną, co jemu w stu procentach odpowiadało. Cały wieczór był jednym wielkim koszmarem. Kac nadal dawał o sobie znać, Zayn kleił się do mnie na każdym kroku i ojciec nie odzywał się do mnie ani słowem. Po godzinie dwudziestej czwartej wreszcie mogłam iść w spokoju spać. Udałam się do łazienki na chwilę relaksu .Gorący prysznic to jedyna rzecz na którą miałam ochotę cały dzień. Gorąca woda powolnie spływała po moim ciele. Jak zawsze wszystkie troski dzisiejszego dnia odeszły w zapomnienie. Nucąc sobie melodię jakiejś niedawno usłyszanej piosenki wyszłam z pod prysznica. Otarłam swoje ciało ręcznikiem następnie zarzuciłam na siebie szlafrok. Wchodząc do swojego pokoju n ie słyszałam już ani muzyki ani głosów dobiegających z ogrody. Zaśmiałam się pod nosem przypominając sobie wujka. Był pijany w cztery dupy. Założyłam na siebie granatową bokserkę i luźne spodenki. Leżałam w łóżku już jakiś czas gdy dostałam SMS'a.
OD: Justin
Dobranoc All.
DO: Justin
Dobranoc Jus.
Na sam widok SMS'a który dostałam przez moje ciało przeszła fala ciepła a policzki oblały się rumieńcami. Zapowiadał się trzydniowy weekend ponieważ 3 klasy mieli jakieś projekty. To oznaczało że w niedzielę będę mogła coś wypić bez męczenia się na kacu w szkole.
-Tylko jak ja się wyrwę? -szepnęłam podnosząc się z łóżka. Podeszłam do okna. -A gdybym tak wyszła oknem. -mruknęłam uśmiechając się. Pochodziłam jeszcze kilka razy po pokoju wahając się czy to na pewno dobry pomysł. Serce wygrało z rozumem. `
*
Piątek -6:30
Wygramoliłam się z ledwością z łóżka. -Na szczęście dzisiaj piątek.- mruknęłam przecierając oczy. Podeszłam do szafy wyjmując niebiesko-białą koszulę ombre i do tego czarne rurki. Prysznic, ubranie się, umalowanie rutyna. Zjadłam śniadanie w towarzystwie samej siebie. Czyli tak jak chciałam. Wychodząc z domu zaczęłam kląć pod nosem na zaplątane słuchawki. Jedna myśl nie dawała mi nadal spokoju. Miałam na myśli Kelly i Nicka. Przecież to oczywiste że ich związek będzie trwał 2 może 3 tygodnie, jeśli Kelly nie ulegnie mu wcześniej. Niestety moja przyjaciółka jest bardzo naiwna. Lekcje zaczynałam sztuką , przedmiotem który lubiła ze względu na nauczycielkę z którą miałam świetny kontakt. Lekcja minęła szybko i bezboleśnie. "Bezboleśnie" dlatego,iż zostałam ostatnio przygnieciona przez sztalugę.
Pół przerwy obiadowej spędziłam sama. Kelly usiadła z całą szkolną elitą. (czyli cheerleaderki, drużynę footbollową i Nicka).
-To było pewne. -powiedziała Jessy siadając obok mnie.
-Co masz na myśli? -spytałam chociaż wiedziałam o czym mówi blondynka. To było logiczne.
-Że Kelly będzie teraz siadała z nimi. -odpowiedziała biorąc kęs jabłka.
-Ale na pewno nie długo będzie omijać ich szerokim łukiem. -mruknęłam biorąc wyk soku wiśniowego.
-To oczywiste. -stwierdziła krótko. Mimo że Jessy była siostrą Nicka była jego kompletnym przeciwieństwem. Nie tolerowała zachowania brata. Nie dziwię jej się.
Dzwonek przerwał naszą rozmowę. Podchodząc pod salę zorientowałam się że dzisiaj chemie mam razem z Nickiem. Co nie sprawiało mi radości w cale. McCrey (tak miała na nazwisko nauczycielka chemii) dobierała nas parami. Po stokroć dziękowałam Bogu że nie dobrała mnie z Nickiem tylko z Leą. Mogę śmiało powiedzieć że cała lekcja minęła mi na rozmowie o kompletnych głupotach z moją towarzyszka.
Ostatnia lekcja ciągła się w nie skończoność. Co chwilę zerkałam na zegar. Miałam nadzieję że jakimś cudem przesunę wzrokiem wskazówki. Niestety bez skutków. Po skończeniu lekcji odniosłam kilka książek do szafki i udałam się do domu.
*
Kiedy weszłam do domu była godzina 16:00. Zsunęłam ze stóp czarne mokasynki ze złotymi ćwiekami a następnie udałam się w kierunku swojego pokoju. Przechodząc obok salonu zorientowałam się że w salonie ktoś siedzi na fotelu. Cofnęłam się kilka kroków chcąc zobaczyć kto to.
-O cześć tato, już skończyłeś pracę? -spytałam będąc bardzo zdziwiona. Ojciec zawsze w piątki wyjeżdżał na "szkolenia" do Las Vegas i wracał w sobotę rano.
-Tak Alice. -odpowiedział a ja poczułam coś w rodzaju ulgi że w końcu się do mnie odezwał.
-Tato przepraszam, źle się ostatnio zachowałam, ale ja na prawdę nie nakrzyczałam na Katrinę. -usiadłam na kanapie naprzeciwko ojca, zaczęłam tłumaczyć wiedząc że to idealna okazja na rozmowę z ojcem.
-Już dobrze córeczko, jesteś młodą, piękną, odpowiedzialną kobietą. Jestem pewien że będziesz porządną żoną i uszczęśliwisz Zayna. -mówił trzymając w ręku gazetę.
-Nie wyjdę za Zayna! -podniosłam głos, krzyżując ręce na piersiach.
-Chyba przerabialiśmy już ten temat. -odpowiedział zerkając przez gazetę.
-Ty to przerobiłeś nie ja! -krzyknęłam wskazując palcem na ojca.
-Masz wyjść za Zayna i koniec. Idź do swojego pokoju i przemyśl swoje zachowanie. -uderzył gazetą o stolik kawowy.
-Nie mów do mnie jak do małego dziecka. Mam już prawie siedemnaście lat, sama będę podejmować decyzję o moim życiu. -warknęłam.
-Jesteś moją córką, to ja będę podejmował o tobie decyzje. -powiedział ślepo zapatrzony w swoją idee. Kipiałam ze złości. Miałam ochotę zniszczyć jakąś rzecz, która napatoczy mi się pod ręce.
-Nie. -rzuciłam krótko następnie wyszłam z salonu nie czekając na jakąkolwiek odpowiedz ze strony ojca.
Wchodząc po skodach klęłam mając chęć po prostu się rozpłakać. Nic nie szło bo po mojej myśli, kompletnie nic. Czułam się tak cholernie bezsilna. Weszłam do swojego pokoju, pierwszą czynnością którą wykonałam po zamknięciu za sobą drzwi to rzucenie się na łóżko. Przeleżałam wtulona w poduszkę cztery godziny.
-Dlaczego do wszystko jest takie popieprzone? Dlaczego akurat mnie to spotyka? -mówiłam do siebie. Moje użalanie nad sobą przerwał telefon, dźwięk sygnalizujący osobę dzwoniącą do mnie. Starałam spływającą po policzku łzę i odebrałam nie spoglądając kto dzwoni. -Halo? -powiedziałam próbując opanować łamiący się głos.
-Hej to ja Justin. -powiedział lekko zachrypniętym głosem, który uwielbiałam i na który zawsze przechodziły mnie dreszcze. Tak ja teraz.
-Cześć Justin. -odparłam podnosząc się, siadając po turecku na łóżku.
-Dzwonię bo chciałem spytać czy się nie rozmyśliła? -spytał a na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech.
-Nie, nie rozmyśliłam się. Możesz spać spokojnie. -mówiłam słysząc jak Justin się zaśmiał.
-To świetnie. -odpowiedział a ja byłam pewna że właśnie się uśmiecha.
-Świetnie. -szepnęłam.
-Alice masz może ochotę wyjść na spacer?
-Z wielka chęcią. -odpowiedziałam patrząc się w sufit.
-To dobrze się składa. -stwierdził szatyn.
-Dlaczego? -spytałam przygryzając dolną wargę.
-Bo już czekam na Ciebie pod twoim domem.
-------------------------------------------------------
No to tak:
1.Polecam----->http://poradnikhisteryczki.blogspot.com/?m=1
2.Proszę was nie porównujcie mojego bloga do LINEB, blog tamtej autorki jest moją inspiracją ponieważ po przeczytaniu jej bloga w końcu odważyłam się napisać własnego bloga.
3.Mam nadzieję że wam się spodoba. ;)
4.Założyłam twittera---> https://twitter.com/JBelieveIYDream
5.Wybaczcie za prowizoryczne tło. :\
6.Jeśli ma ktoś jakieś namiary do dobrego szabloniarza to poproszę.
7.BARDZO PROSZĘ O KOMENTARZE xoxo
To chyba tyle. Dziękuję, pozdrawiam :***
Kocham twoje opowiadania i życzę dalszych sukcesow ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję <333
UsuńJus i All <3 Uwielbiam. <3
OdpowiedzUsuńTak. Bardzo. Nienawidzę. Zayn'a. Haha, chyba mówię to pod każdym rozdziałem. :D Czekam (bardzo) na następny! Powodzenia :) xx
jeju chce kolejny sksjjsjs kocham ❤❤❤ /tt @awwhmrbieber
OdpowiedzUsuńzaprszam do mnie
dawaj kolejny jak najszybciej <3
OdpowiedzUsuńZastanawiam się co wyjdzie z Justinem i Alice :) Bo Zayn to totalny idiota.
Czekaaam na następny ! Co ile mniej wiecej dodajesz rozdziały?
Powodzonka w dalszym pisaniu <3
I zapraszam do mnie http://new-life-for-us-baby.blogspot.ie
a ja tam lubię Zayn'a! Jest taki intrygujący...
OdpowiedzUsuńej..nie lubie tego Zayna, wkurza mnie cała jego postać, nie wiem czemu a z drugiej strony tak mnie ciekawi, rozgryźć go to nie łatwe zadanie xd
OdpowiedzUsuń"-Bo już czekam na Ciebie pod twoim domem." aww :3 cudeńko, mój kochany Justin ♥
a tego jej tatusia to pogięło?! Nie może wybrac jej męża! GRRR
DODAWAJ SZYBCIUTKO i zapraszam do mnie ;)
dont-lie-baby.blogspot.com
Cieszę się że nie wszyscy do końca znienawidzili Zayna..Ta postać mnie samą intryguje. Dziękuję z miłe słówka, pozdrawiam. Szczęśliwego nowego roku kochani! <3
OdpowiedzUsuń