niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 8



-Skąd wiedziałeś że wyjdę? -powiedziałam wstając z łóżka.
-Tak przeczuwałem. -odpowiedział. Podeszłam do okna chcąc zobaczyć czy Justin na prawdę czeka na mnie. Był tam. Stał oparty o swój samochód.
-Mówiłeś chyba o spacerze, prawda? -stwierdziłam śmiejąc się.
-Dbam o twoje nogi. -odpowiedział również się śmiejąc. -Dobra daję Ci dwadzieścia minut, starczy? -dodał.
-Hmm..no nie wiem, nie wiem- odparłam udając że nad czymś intensywnie myślę. 
-No cóż, to poczekam tyle ile będzie trzeba. -mówił. Boże jaki on jest słodki!
-Za dwadzieścia minut będę. -zapewniłam i rozłączyłam się podeszłam do szafy chcąc znaleźć coś do przebrania się. Ubrałam legginsy a do tego białą bokserkę. Ułożyłam poduszki na łóżku, tak aby osoba wchodząca do mojego pokoju nie zorientowała się że mnie nie ma. Poprawiłam makijaż, rozczesałam włosy a następnie wyszłam przez okno. Stojąc na daszku nie mogłam opanować trzęsących się nóg. Zeszłam po drewnianej "kratce" częściowo obrośniętej różami przez co pokaleczyłam sobie palce. Ostatni raz się poprawiłam włosy i poszłam do Justina. 

-Spóźniłaś się 1,5 minuty. -stwierdził patrząc na złoty zegarek znajdujący się na jego lewej ręce. 
-Cześć Justin mi też miło Ciebie widzieć. -odpowiedziałam ignorując to co powiedział do mnie chłopak. -To gdzie mnie zabierasz na "spacer"-zapytałam robiąc cudzysłów w powietrzu.
-To będzie tajemnica. -szepnął mi do ucha.
-No dobrze. -wyjęknęłam nie mogąc opanować przyśpieszonego oddechu. 
-To co jedziemy? -spytał nadal nie odsuwając się ode mnie.
-Pppewnie. -wymamrotałam starając się opanować mój głos.
Justin podszedł do samochodu, otworzył mi drzwi, sugerując że mam wsiąść. Kiedy już usiadłam w jego aucie, Justin obszedł samochód do po czym wsiadł na miejsce kierowcy.Na początku drogi oboje milczeliśmy, ciszę przerwała moja niezdarność. W pewnym momencie mój telefon zawibrował. Wyjęłam go z torebki, który wypadł mi z rąk. Sięgając po komunikator zahaczyłam o "szufladkę" i podnosząc się uderzyłam w tył głowy. Justin tylko zaśmiał się pod nosem. W kilku całkiem dobrze prezentujących mnie cechach jedna mnie upokarza. Jestem cholerną niezdarą. 
-Bardzo śmieszne. -syknęłam rumieniąc się ze wstydu. Odwróciłam głowę w stronę okna aby chłopak nie zauważył moich zaróżowionych policzków. 
-Słodko się rumienisz. -powiedział trzymając jedną rękę na kierownicy, drugą natomiast opierając łokciem o moje oparcie. Odruchowo odwróciłam się w stronę szatyna.
-Ale ja się w cale nie rumienię. -zaprzeczyłam czerwieniąc się jeszcze bardziej. 
-Oczywiście. -stwierdził uśmiechając się zadziornie. 

Po około czterdziestu minutach byliśmy na miejscu. Justin zatrzymał samochód przed ogromnym, ciemnym lasem. Wysiedliśmy z auta, a ja momentalnie poczułam ukłucie w brzuchu. Justin chyba zauważył że boję się ciemności przez co od razu chwycił mnie za rękę. Ma takie delikatne dłonie, zupełnie takie jakby cały czas je czymś kremował. 
Przechodząc przez las biłam się z myślami "A co jeśli teraz mnie zgwałci? Może naciąga tak naiwne dziewczyny jak mnie." Nie to głupie i nie pasowałoby do tego słodkiego szatyna o czekoladowych oczach. 
Potrząsnęłam głową chcąc wyrzucić mętlik z głowy.
Po dojściu na miejsce byłam bardzo zaskoczona. Jus zaprowadził mnie nad rzekę która przepływała w głębi lasu. Drewniany mostek, a raczej kładka umożliwiały przejść na drugą storę rzeki i nadawał temu miejscu magi. Samo to miejsce było niesamowite, a fakt że jestem tu z Justinem przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Nie ze strachu że Justin coś mi zrobi, tylko ze strachu że po raz kolejny skompromituję się przed chłopakiem. Usiadłam na mostku wpatrując się w płynący strumyk. 

-Co mi powiedz jeszcze o sobie poza tym że jesteś spóźnialska? -powiedział łobuziarsko się uśmiechając.
-Wredota. -mruknęłam klepiąc szatyna w ramie. -A co byś chciał wiedzieć? -spytałam patrząc chłopakowi w oczy. 
-No nie wiem. -stwierdził potrząsając ramionami. Nie odrywając ode mnie wzroku. 
-Hm.. trzy lata temu przeprowadziłam się tu z San Diego, mieszkam z ojcem, macochą i młodszym bratem. -zaczęłam opowiadać ale Justin był we mnie wpatrzony jak w obrazek co mnie zdekoncentrowało. -Justin.. -dodałam.
-Tak? -odpowiedział zjeżdżając na moje usta wzrokiem. Moje myśli krzyczały "błagam pocałuj mnie teraz!"
-Dlaczego mi się tak przyglądasz?-spytałam odwracając wzrok od Justina. 
-Jesteś piękna Alice, przykuwasz uwagę. -odpowiedział podnosząc lewy kącik ust.
-Dziękuję. -mruknęłam cicho pod nosem nie wiedząc do innego odpowiedzieć. 
-Mogę Cię o coś zapytać? -szepnął mi do ucha ogarniając moje włosy.
-Oczywiście. -powiedziałam uśmiechając się gdyż czułam na szyi gilgocząco ciepły oddech szatyna. 
-Ile tak właściwie masz lat? 
-Pod  koniec czerwca siedemnaście. -odpowiedziałam mając nadzieję że Justin nie weźmie mnie za kompletne dziecko. 
-Myślałem że jesteś trochę starsza. -powiedział jakby zawiedziony. 
-Niestety nie urodziłam się szybciej. -mruknęłam patrząc w swoje buty. 
-Ale mi się podoba twój wiek. -zapewnił gładząc kciukiem mój policzek. -Na prawdę, no pokaż ten swój piękny uśmiech. - dodał uśmiechając się na co ja odwzajemniam. 
-Ale tu pięknie! -pisnęłam chcąc zmienić temat. 
-Wiem dlatego to moje ulubione miejsce. -odparł wyjmując z kieszeni dresów paczkę papierosów. 
-Przyprowadzasz tutaj wszystkie dziewczyny? -spytałam patrząc na szatyna, zaciągającego się papierosem. 
-Nie jesteś pierwszą osobą którą tu przyprowadziłem. -poczułam się wyjątkowa.
-W ogóle skąd ty znasz to miejsce skoro mieszkasz tu od nie dawna? -spytałam marszcząc czoło.
-Mieszkałem tutaj w dzieciństwie. -stwierdził biorąc kolejnego bucha z papierosa. 
Wyjęłam telefon z torebki, sprawdzając godzinę. Była 1:05. Nie mam pojęcia kiedy upłynęło tyle czasu. Podobno w dobrym towarzystwie czas leci o niebo szybciej. To prawda. Musiałam wracać do domu ponieważ od 2:00 mój ojciec jedzie na "szkolenie" i jestem pewna że ten wejdzie do mojego pokoju. 
Justin już późno, muszę wracać do domu, przepraszam. -mruknęłam otulając dłońmi ramiona. Powiew wiatru spowodował że na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. 
-Oczywiście, nie masz za co przepraszać. -odpowiedział szatyn. -Ubierz to już jest zimno. -dodał zdejmując z siebie bluzę, którą już po chwili miałam na sobie. Justin sam został w czarnej bluzce z wyciętym dekoltem w kształcie "v" i szarych dresach z nisko opuszczonym kroczem. 
-Dziękuję. -powiedziałam. Przez moje nozdrza przesiąkł niesamowity zapach perfum Justina. 
-Słodko wyglądasz. -stwierdził puszczając mi oczko. 
-Topię się w tej bluzie. -powiedziałam owijając się krzyżując ręce na klatce piersiowej. Oboje wstaliśmy jednocześnie z kładki.

*

Justin zatrzymał samochód przed moim domem.
-Oddać Ci bluzę -spytałam rozpinając zamek. 
-Nie, oddasz mi kiedy indziej. -powiedział cicho. patrząc się w kierownicę. 
-No dobrze to do zobaczenia. -odpowiedziałam łapiąc za klamkę. 
-Poczekaj. -mruknął chłopak tak jakby nie był pewny co zrobić. -Mam nadzieję że nie zrezygnujesz z niedzielnej imprezy? -spytał niepewnie. 
-Nie mam zamiaru. -szepnęłam patrząc na Justina. 
-To paa.. -mruknęłam pod nosem. 
-Nie przegnasz się ze mną? -spytał robiąc minę słodkiego pieska. Zbliżyłam się do chłopaka chcąc pocałować go w policzek ale ten lekko przesunął głowę przed co zatrzymałam się na jego ustach. Justin musnął kilka razy moje wargi. Miałam wrażenie że serce wyskoczy mi zaraz z piersi, a motyle w brzuchu przebiją się przez skórę. 
-Dobranoc. -delikatnie się odsunął i szepnął mi w usta. 
-Dobranoc. -odpowiedziałam lekko się uśmiechając. 
Po wejściu do domu przebrałam się szybko w piżamę, zmyłam makijaż a następnie położyłam się spać. Jak an złość dzisiaj ojciec nie wszedł do mojego pokoju. Przeleżałam na łóżku pół nocy myśląc o tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło. Nie mogę się zakochać, a co jeśli ojciec na prawdę zmusi mnie do tego ślubu? Nie przeżyję tego. 

*

Cała sobota ciągnęła się niemiłosiernie długo. Z braku jakiegokolwiek zajęcia cały dzień przeleżałam przed łóżkiem oglądając po raz setny te same filmy. Nie licząc kłótni z Davidem, który co chwile wbiegał ze swoim kolegą do mojego pokoju nic ciekawego się nie wydarzyło. Niedziela zaś zapowiadała się udanym dniem z dwóch powodów. Pierwszy: Zakupy z ciotką Melanie. Drugi: Impreza, na którą zabiera mnie Justin. 



-Alice a może ta? -spytała ciotka stojąc przed lustrem w ósmej jak dotąd przymierzonej sukience.
-Jest piękna. -mruknęłam siedząc na czarnej skórzanej pufie.
-Mówiłaś tak o ośmiu innych. -stwierdziła odwracając się na palcach. 
-Bo też były ładne. -mruknęłam bawiąc się kosmykiem włosów.
-Nie uważasz że ta sukienka mnie pogrubia? -spytała łapiąc się za czoło. -Muszę schudnąć. -dodała.
-No coś ty, masz ciało modelki. -zakomunikowałam przestraszonej ciotce. 
-Ok, to wezmę tą. -powiedziała uśmiechając się.
-Mogę iść do tego sklepu naprzeciwko> Jednej buty przykuły moją uwagę. -spytałam niepewnie.
-Pewnie, masz już siedemnaście lat. Nie musisz się mnie pytać o takie rzeczy. Idź a ja zaraz dołączę do Ciebie. -odpowiedziała idąc w kierunku przymierzalni. Uśmiechnęłam się pod nosem i od razu poszłam w stronę sklepu z butami. Tak jak myślałam, czerwone szpilki były niesamowite. Jaki że mam wystarczająco dużo kieszonkowego mogłam pozwolić sobie na buty. Już po kilku minutach miałam przymierzone szpilki na swoich stopach. Były cudowne.
-Ale piękne. -powiedziała ciotka stojąc za mną.
Wiem, mi też wpadły w oko. -stwierdziłam oglądając buty. -Pasują mi? -dodałam obracając się w stronę ciotki. 
-Tak! ładuj je do koszyka i kupuj. -pisnęła podekscytowana.
*

Po kupieniu moich pięknych szpilek poszłyśmy na kawę. Moje myśli błądziły tylko na temacie dzisiejszej imprezy. 
-Alice a ty co chcesz? -spytała rudowłosa ciotka wyrywając mnie z zamyśleń
-Mrożoną kawę. -powiedziałam bawiąc się serwetką. 
-A ja czarną kawę. -odpowiedziała do młodej kelnerki stojącej obok nas. Ta zanotowała w swoim zeszycie i poszła. Wyjęłam telefon, aby sprawdzić godzinę. Była dopiero osiemnasta. -Jeszcze pięć godzin. -krzyczały zawiedzione moje myśli. 
-Alice a jak tam z Zaynem? -spytała
-Świet..-zaczęłam, ale ciotka mi przerwałam.
-Nie kłam. Może i mam trzydzieści lat ale potrafię rozpoznać prawdziwą miłość. -powiedziała z karcącym wzrokiem. 
-Jest dobrze, na prawdę. -zapewniłam biorąc łyk napoju, który przed chwilą młoda kelnerka postawiła na stoliku. 
-Jesteś młodą, mądrą i piękną kobietą. Nie uwierzę że z własnej woli zgodziłaś się na ślub z tym tępakiem. Zayn może i jest przystojny ale to zdecydowanie chłopak nie da Ciebie. -stwierdziła śmiejąc się. 
-No jest coś w tym prawdy. -odpowiedziałam.
-Widzisz? Zapewne to wymyślił mój mądry braciszek. Już ja mu pokarzę. -powiedziała poddenerwowana ciotka strzelając kostkami palców. Miała na myśli mojego ojca. Ciocia Melanie i mój ojciec byli rodzeństwem. -Jak zwykle nie myśli o innych tylko o sobie. -warknęła biorąc łyk kawy. Byłam zdziwiona tak szczerą rozmową z ciotką. Nigdy wcześniej nie rozmawiałyśmy  na takie tematy. Ale sprawiała wrażenie osoby, której można zaufać.

*

O godzinie dziewiętnastej byłam już w domu. Ciotka rozmawiała z Katriną w salonie, David siedział u siebie w pokoju a ojca nie było. Idealnie. Udałam się do łazienki na długi prysznic, rozebrałam się po czym weszłam do kabiny. Prysznic zajął mi pół godziny, założyłam na siebie piżamę tak aby nikt nie zorientował się że mam zamiar wyjść. Zeszłam po schodach zjeść coś na kolację. Otworzyłam lodówkę i wpatrując się tępym wzrokiem w zawartość zdecydowałam się na płatki. Wyjęłam mleko i zabrałam się za przygotowanie jedzenia. Po posiłku udałam się z powrotem do łazienki. Wysuszyłam a następnie ułożyłam moje włosy doprowadzając je do ładu. Spojrzałam  na wyświetlacz telefonu, na którym widniała godzina 20:30. Zostało mi jeszcze mnóstwo czasu więc wróciłam do swojego pokoju i włączyłam tv. Kiedy film się skończył zorientowałam się że zostało mi pół godziny do 23. Wybiegłam jak oszalała do łazienki. Dzisiaj postawiłam na mocniejszy makijaż. Namalowałam na powiekach średnie grubości kreski, rzęsy wydłużyłam maskarą a usta pomalowałam czerwoną szminką. Szybkim krokiem poszłam z powrotem do swojego pokoju, aby uniknąć kogoś kto mógłby chcieć iść spać i zauważyłby mnie w makijażu. Ubrałam czarną sukienkę, którą pomógł mi wybrać Fabian. Zauważyłam leżącą na fotelu bluzę Justina. Powiesiłam ją na wieszaku a następnie schowałam do szafy. Nadal tak cudownie pachniała. Chwyciłam za nowe szpilki i torebkę po czym wyszłam przez okno. Kiedy już zeszłam po drewnianej "kratce" założyłam buty.

Oczami Justina:
Czekałem pod jej domem już pięć minut. W pewnym momencie z za rogu domu wyszła Alice w czarnej seksownej sukience i czerwonych szpilkach. 
-Hej wyglądasz ślicznie. -powiedziałem zjeżdżając wzrokiem brunetkę. 
-Dziękuję. -mruknęła cicho rumieniąc się. 
-No to się dzisiaj zabawimy. -pomyślałem głośno.
-Słucham? -powiedziała krzywo na mnie patrząc.
-No wiesz mam zamiar.. (przelecieć Cię dzisiaj- pomyślałem ale na szczęście w głowie.) ...przetańczyć z Tobą całą noc. -odpowiedziałem łapiąc dziewczynę za biodra i przyciągnąłem ją do siebie. Wpiłem się namiętnie w jej usta. Sam nie wiedziałem dlaczego ale ciągnęło mnie do tej dziewczyny. 
Młoda, mało doświadczona, słodka dziewczynką. 
-A jeśli rozbolą mnie nogi? -spytała przegryzając nerwowo wargę co było cholernie seksowne. 
-To je wymasuję a później wycałuję. -szepnąłem całując ją w szyję. Jedno było pewne. BĘDZIE MOJA I TO JESZCZE DZISIAJ.

------------------------------------------
10 komentarzy- nowy rozdział
*CZYTASZ=KOMENTUJESZ*
Komentarz zajmuje kilka minut...
Rozdział kilka dni!

Mam nadzieję że jesteście zadowoleni. Powoli zaczynam wprowadzać drugie oblicze Justina.
Na dole znajdziecie zdjęcie sukienki jaką miała ubraną Alice. 
Pozdrawiam<333




14 komentarzy:

  1. Ow god <3 Pocałował ją! O boże, śmieje się jak głupia, hahaha
    Ciocia Ali nie jest aż tak nienormalna jak sie spodziewałam i chyba ją lubie :)
    Rozdział genialny i to, że Ali będzie jego <3 Jesteś naprawdę dobrą pisarką. :) Powodzenia i czekam na next! <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejka biedna Alice..ja myślałam ,że Jus będzie okejj..

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow wkonicu ja pocałował<3. Ciocia Ali jednak niejest taka zła ten rozdzial jest fantastyczny <3. Powodzenia i czekam na nastepny rozdział<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuu ;3 Jus i Alli <3 kocham kocham twojego bloga :* i czekam na następny wpis *u*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny genialny rozdział.boski jest... czekam na następny :*:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskieeee !! <3
    Czekam na następny kochana, mam nadzieje ze szybko dodasz <3
    Zapraszam tez do mnie :)
    http://new-life-for-us-baby.blogspot.ie

    OdpowiedzUsuń
  7. O MÓJ BOŻE! Kocham Cię. Genialnie piszesz i jeszcze kiedy ją pocałował, dał swoją bluzę by nie zmarzła...aww. Czekam na next ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. To z bluza bylo slooodkie,ale kurdeogarnij tego justina.jsjajjsjs jak on moze?!
    za bardzo sie wczowam
    / tt @awwhmrbieber
    zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest boskie kocham twojego bloga <3 powodzenia w dalszych rozdziałach.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wkonicu sie pocałowali:-*. Kochana twój blog jest poprostu niezwykły jestes świetną pisarką oby tak dalej<3 powodzenia w nastepnych rozdziałach<3

    OdpowiedzUsuń
  11. To jes świetne powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam na kolejny :3

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekam na nn, no i oczywiście zapraszam do sb :) www.love-is-not-dream-kiss.blogspot.com Licze na komentarz ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Boski jest ten rozdział!
    Biedna All :c
    Uwielbiam twoje opowiadania są świetne! Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Calumi