poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 13

Kiedy Justin mnie zauważył, zgasił papierosa i od razu ruszył w moją stronę. Dochodząc do mnie wpił się namiętnie w moje usta. Czułam się tak cholernie wyjątkowa.
-To dla Ciebie. -powiedział podając mi różę. Była taka piękna.
-Dziękuję jest prześliczna. -odpowiedziałam odbierając kwiatka.
-Justin co ty tutaj w ogóle robisz? -spytałam czując że moje policzki oblały się czerwienią.
-Prosiłaś abym przywiózł Ci sukienkę i buty. -stwierdził bez namysłu.
-Jesteś kochany. -powiedziałam jeszcze raz całując go w usta. . Kiedy oderwaliśmy się od siebie z powodu braku tlenu, spojrzałam kontem oka na tamte dziewczyny. Stały z szczękami opuszczonymi na ziemię. JEJ PLASTIKI 0, ALICE 1!
-Masz ochotę gdzieś ze mną pojechać? -spytał słodko się uśmiechając. Nie widziałam tego uśmiechu półtora dnia ale kurewsko za nim tęskniłam.
-Z chęcią. -odpowiedziałam wtulając się w niego.Przez moje nozdrza przenikł jego niesamowity zapach perfum, który kochałam. Staliśmy tak wtuleni jeszcze przez jakiś czas. Znacie to uczucie czuć się tak cholernie bezpiecznym tylko przez to że wtuliliście się w kogoś? Ja właśnie teraz tak się czułam. Zupełnie tak jakbym miała w ramionach cały swój świat.-Nowy samochód? -spojrzałam się pytająco.
-Wpadł mi w oko.- stwierdził. -To co jedziemy? -zaproponował lekko odsuwając się ode mnie.
-Pewnie. -mruknęłam pod nosem uśmiechając się. Jus otworzył mi drzwi abym wsiadła, kiedy już to zrobiłam zamknął za mną drzwi, a następnie sam usiadł na miejscu kierowcy. -Justin...-szepnęłam wpatrując się szatyna.
-Słucham...-odpowiedział patrząc kontem oka na mnie.
-Dlaczego wczoraj się nie odezwałeś? -spytałam zakładając kosmyk włosów za ucho. Chłopak ścisnął dłońmi kierownicę, co mnie lekko zdezorientowało.
-Byłem zajęty. -rzucił krótko nie odrywając wzroku od drogi.
-Na pewno? Nie miałeś ani jednej chwili wolnej żeby odpisać? -mruknęłam.
-Kochanie, przecież wiesz że bym Cię nie okłamał. -stwierdził uśmiechając się. W sumie to jeszcze nigdy mnie nie oszukał, więc chyba nie miałam powodu się niepokoić.
-Wiem .-szepnęłam uśmiechając się blado. -Od kiedy ty nosisz marynarkę? -zachichotałam patrząc jeszcze raz na ubiór chłopaka. Chabrowa marynarka, biała koszula i czarne rurki z nisko opuszczonym krokiem. Jak zwykle ten nieład wyglądał idealnie.
-Jest okazja. -powiedział puszczając mi oczko. -Pojedziemy na moment do mnie, ok? -spytał oblizując usta.
-No dobrze. -odpowiedziałam krótko. Już chwilę później byliśmy przed domem Justina. Chłopak otworzył mi drzwi od samochodu i udaliśmy się do jego domu.

*

-Idź do mojej sypialni ja poczekam na dole. -powiedział całując mnie w policzek. Poszłam do sypialni Justina. Otworzyłam drzwi i od razu w oczy rzuciła mi się piękna biała sukienka i chabrowe szpilki leżące na łóżku. Zdjęłam ubrania po czym ubrałam przygotowane przez Justina. Podeszłam do lustra, chcąc zobaczyć jak wyglądam. Oniemiałam kiedy zobaczyłam swoje odbicie. Biała sukienka była idealnie dopasowana do mojego ciała a brak ramiączek podkreślał mój biust. Wyglądałam prześlicznie. W pewnym momencie drzwi się otworzyły a za mną stanął Justin obejmując mnie w pasie położył głowę na moim ramieniu.
-Miałeś czekać na dole. -stwierdziłam chichocząc.
-Wiem ale nie mogłem się doczekać żeby Cię zobaczyć. -mruknął całując mnie po szyi.
-Skąd wiedziałeś jaki mam rozmiar ubrań? -mruknęłam wyginając się, pocałunki strasznie mnie łaskotały.
-Przecież zostawiłaś u mnie sukienkę i buty, poza tym nie trudno coś znaleźć na taką kruszynkę. -wyjaśnił uśmiechając się. Wyglądaliśmy tak idealnie. Ale nadal nie wiedziałam dlaczego i po co to wszystko, ta suknia, buty...Odwróciłam się przodem do chłopaka. Dzięki moim wysokim butą w końcu mogę prosto spojrzeć w czekoladowe oczy Justina. Szatyn złożył pocałunek na moich ustach. Delikatnie musnął moje usta, zupełnie tak jakbym zaraz miała się rozsypać. Pogłębiłam pocałunek rozchylając usta, tym samym dając mu pełny dostęp do mojej buzi. Wsunął język do mojej jamy ustnej zaczynając nim tańczyć. Po kilkunastu sekundach odsunęliśmy się od siebie. Justin oparł czoło o moje patrząc mi w oczy. -Moja słodka shawty. -szepnął mi w usta. Po moim ciele przeszła fala niesamowicie przyjemnych dreszczy.

*

-Kochanie ufasz mi? -spytał kiedy mieliśmy wsiąść do samochodu.
-Pewnie. -odpowiedziałam kładąc dłonie na jego ramionach.
-Zamknij oczy. -szepnął. Zrobiłam to co kazał i poczułam że zakłada mi coś na oczy.
-Justin co robisz? -spytałam zjeżdżając dłońmi na jego tors.
-Cii...powiedziałaś że mi ufasz. -szepnął całując mnie w czoło. Już nic więcej nie powiedziałam. Justin otworzył mi drzwi kierując mnie gdzie mam usiąść. Po około dziesięciu może piętnastu minutach samochód się zatrzymał. Justin tak jak wcześniej pomógł mi wejść teraz pomógł mi wyjść. Złapał mnie za rękę i poprowadził przed siebie. Słyszałam jak moje szpilki odbijając dźwięk twardej posadzki ale jednocześnie słyszałam ptaki tak jakbym była w lesie.
-Mogę już zdjąć opaskę? -powiedziałam niepewnie.
-Nie, jeszcze moment. -odpowiedział śmiejąc się. -Wyglądasz pięknie nawet w opasce.- Uśmiechnęłam się pod nosem czując się szczęśliwa. W pewnym momencie Justin złapał mnie za biodra zatrzymując mnie. -Ale otwórz oczy dopiero jak powiem "Już". -stwierdził. Złapał za końcówki mojej opaski, a mnie aż kusiło żeby otworzyć oczy. -Już. -szepnął mi do ucha. Kiedy otworzyłam oczy, nogi się pode mną ugięły. Stałam z Justinem na mostku prowadzącym prawie na środek jeziora a przed nami stał stolik z romantyczną "kolacją". Jak on to wszystko ogarnął? Nie mam bladego pojęcia.
-Boże Justin tu jest przepięknie. -powiedziałam wtulając się w chłopaka. -Jak ty to wszystko zrobiłeś? -zapytałam całując go krótko w usta.
-Moja słodka tajemnica. -szepnął z zadziornym uśmiechem. Moment później Justin zaprowadził mnie do stolika. Odsuwając za mną krzesło.
-A tak właściwie po co to wszystko? Ta sukienka, garnitur? -zapytałam zakładając nogę na nogę.
-Dla Ciebie wszystko. -odpowiedział a ja poczułam że się rumienię. -Uwielbiam kiedy się rumienisz. -dodał uśmiechając się delikatnie. -A właśnie mam coś dla Ciebie. -powiedział szukając po kieszeniach marynarki.
-Justin dostałam już od Ciebie dosyć prezentów.
-O mam. -powiedział zupełnie mnie ignorując. W dłoni trzymał małe pudełeczko w kształcie prezentu. -Proszę.-dodał podając mi.
-Justin, boże to jest piękne ,ale nie mogę tego przyjąć. -powiedziałam nie wiedząc co powiedzieć. W pudełeczku był łańcuszek z przywieszką w kształcie serduszka.
-Dlaczego? -dodał przestając się uśmiechać.
-Ten prezent jest za drogi...-mruknęłam zamykając pudełko. -Nie chcę byś tracił na mnie pieniądze.
-Ale ja ich nie tracę, tylko inwestuję w moją piękną dziewczyną. -powiedział śmiejąc się. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak się wtedy dobrze poczułam. Nazwał mnie swoją dziewczyną. Zabrał mi pudełeczko, wstał z krzesła i podszedł do mnie od tyłu. Poczułam jak delikatnie odgarnia dłonią moje włosy na prawy bok. -Pięknie.- szepną mi do ucha a następnie pocałował w ramie. Nawet nie zorientowałam się kiedy założył mi łańcuszek.
-Dziękuję. -mruknęłam rumieniąc się.
-Nalać Ci szampana?-zaproponował siadając.
-Poproszę. -stwierdziłam cicho się uśmiechając. Jus otworzył szampana i nalał trunku w mój i jego kieliszek. -A toast? -dodałam przegryzając dolną wargę.
-Za ten cudowny wieczór, który jest jeszcze dniem. -stwierdził uśmiechając się. Stuknęliśmy się kieliszkami i upiliśmy po łyku szampana.
Siedzieliśmy w ciszy przez jakiś czas, intensywnie wpatrywałam się w twarz Justina. Jak można być aż tak idealnym? Szatyn zorientował się że jest przeze mnie obserwowany i przerwał ciszę.
-Tak wiem że jestem seksowny. -zadrwił uśmiechając się delikatnie.
-Bardziej bym powiedziała że uroczy. -chłopak lekko się skrzywił, ale nadal się uśmiechał.
-Nie tylko nie uroczy. -zaprotestował opuszczając głowę.
-Dlaczego nie? -zapytałam przygryzając lekko dolną wargę.
-Bo nie. -odpowiedział twardo, mimo wszystko nadal był niesamowicie słodki. Delikatne rysy twarzy, idealnie ułożone włosy, czekoladowe oczy i onieśmielający uśmiech. -Znowu się ślinisz, kochanie. -dodał łobuziarsko się uśmiechając. CHOLERA!
-Zaczyna się ściemniać. -zmieniłam nagle temat patrząc na niebo. Chłopak tylko zaśmiał się pod nosem. Około półgodziny później niebo było już zalane czernią i pokropione gwiazdami.
-Zaraz wracam. -powiedział szatyn wstając.
-Nie zostawiaj mnie samej. -przestraszyłam się.
-Dwie minutki. -stwierdził podchodząc do mnie, całując mnie w policzek.
-Dobrze. -zgodziłam się. Szatyn poszedł w stronę początku mostku a ja wykorzystałam ten moment i stwierdziłam że napiszę SMS'a do Katriny że jestem u Kelly. Kiedy wyłączyłam wyświetlacz telefonu po całej długości mostu, na barierkach błysnęło światło lampek. Nawet nie zauważyłam ich jak było jasno.
Spojrzałam w kierunku w którym zniknął Jus i dostrzegłam chłopaka trzymającego w jednej ręce duży pucharek z lodami. Wyglądał tak pociągająco że miałam ochotę rzucić się na niego i zacząć całować. Ale musiałam utrzymać przyzwoitość. Justin postawił na stole pucharek z lodami i usiadł na przeciwko mnie.
-Podoba Ci się? -spytał rozglądając się.
-Oczywiście. -odpowiedziałam uśmiechając się. -Nie sądziłam że jesteś romantykiem. -stwierdziłam poprawiając włosy.
-Jeszcze wiele o mnie nie wiesz. -mruknął podnosząc kącik ust. -Tak właściwie o której musisz być w domu? -dodał spoglądając na złoty zegarek na lewej ręce. SKĄD ON BIERZE NA TO WSZYSTKO PIENIĄDZE?! -Jest 20. -skwitował szatyn.
-Już dwudziesta? jakim cudem minęły 4 godziny? -pisnęłam zawiedziona. -Nie długo, około dwudziestej pierwszej powinnam być w domu.  -dodałam patrząc na palce.
-Hmm no dobrze. Wolałabyś wrócić do domu w tym stroju czy w swoich ubraniach? -zapytał patrząc mi uważnie w oczy.
-Nie chcę żeby się domyślili że nie jestem u Kelly. -powiedziałam nie odrywając wzroku od jego oczu.
-Dobrze to za 20 minut pojedziemy do mnie, ok? -zaproponował uśmiechając się, odsłaniając tym samym rząd idealnych zębów.
-Dobrze.-odpowiedziałam krótko. Zjedliśmy lody, którymi zostałam ubrudzona niemal na całej twarzy, następnie Justin podszedł do mnie złapał za rękę i zaprowadził do barierki mostku. Chłodne wieczorne powietrze otuliło moją nagą skórę.
-Proszę ubierz ją. -powiedział chłopak zdejmując chabrową marynarkę. Wzięłam bez zawahania i ubrałam ją na siebie. Justin przywarł do mnie od tyłu, położył głowę na moim ramieniu, splótł nasze palce obejmując mój brzuch naszymi dłońmi. Wszystkie troski dzisiejszego dnia zniknęły, a ja czułam się tak niesamowicie. Ciepły, miętowy oddech Justina muskał moją szyję. -Kocham Cię. -szepnął mi do ucha a ja od razu się odwróciłam łącząc nasze usta namiętnym pocałunkiem. Chłopak wsunął język do mojej buzi walcząc o dominację z moim językiem. Pocałunek był długi i namiętny ale kiedy się od siebie odsunęliśmy szepnęłam "Ja Ciebie też". Byłam tak szczęśliwa jak nigdy. Nikt nie sprawiał że czułam się tak dobrze jak przy Justinie. Staliśmy wtuleni w siebie przez jeszcze jakiś czas. W pewnym momencie Jus złapał mnie za rękę.
-Musimy już iść, nie chcę żebyś miała kłopoty. -mruknął patrząc na moje usta.
-Ale ja nie chcę iść. -stwierdziłam wtulając się w chłopaka. Kiedy się od siebie odsunęliśmy ruszyliśmy w stronę samochodu Justina. Przechodząc przez las Justin nadal trzymał moją dłoń co sprawiło że czułam się bezpiecznie. Po dojściu do samochodu chłopaka, ten jak zawsze otworzył przede mną drzwi a następnie zamknął je za mną. UHH...DŻENTELMEN. Chłopak obszedł samochód dookoła następnie sam usiadł na miejscu kierowcy.  -Justin..-szepnęłam przerywając ciszę.
-Słucham. -odezwał się wyjmując paczkę papierosów ze schowka.
-Co się stanie z tym stolikiem i całą resztą. -zapytałam patrząc uważnie na chłopaka.
-Nie mam pojęcia. -odpowiedział śmiejąc się. Wyjął jednego papierosa, odpalił go i delikatnie rozchylił usta powoli wypuszczając dym z płuc. Było to niesamowicie seksowne. -Przepraszam. -powiedział delikatnie uchylając okno.
-Nic nie szkodzi. -machnęłam ręką, szatyn puścił do mnie "oczko" i odpalił silnik.

*


Po jakiś 20 minutach drogi byliśmy pod dobrze znaną posiadłością Justina. Szybkim krokiem weszliśmy do
jego domu.
-Leć na górę. -powiedział, zdjęłam marynarkę podając mu ją, On tylko się uśmiechnął. Zdjęłam szpilki i trzymając je w dłoniach pobiegłam po schodach. W pokoju Justina leżały na łóżku moje ubrania. Z niechęcią przebrałam się w moje ubrania. Sięgnęłam po sukienkę, buty i zeszłam z powrotem do Justina.
-Daj mi to. -powiedział szatyn wskazując na buty i sukienkę. Podałam chłopakowi ubrania a on schował je do papierowej torby. -Są tutaj też twoje ubrania, które ostatnio zostawiłaś. -dodał uśmiechając się.
-To co jedziemy? -spytałam sięgając po torbę z komody.
-Jeszcze jedno. -opowiedział i zniknął w kuchni. Zaraz po tym wrócił trzymając różę w jakimś naczyniu z wodą.
-Zupełnie o niej zapomniałam. -zachichotałam. -Dziękuję. -powiedziałam biorąc różę. Droga powrotna do mojego domu zajęła nam niewiele czasu bo Justin postanowił jechać 220 km\h. Przez tą drogę myślałam że serce wyskoczy mi zaraz z piersi. Szatyn najzwyczajniej w świecie śmiał się a ja myślałam całą drogę że jak się zatrzymam to go zamorduję. Pod moim domem Justin uśmiechnął się zalotnie myśląc że ominie go kara.
-Ja Ciebie kiedyś zamorduję. -stwierdziłam ciężko oddychając.
-Oj nie przesadzaj. -powiedział chłopak uśmiechając się. -No daj buziaka. -dodał patrząc słodkimi oczkami.
-Nie. -rzuciłam oschle.
-Jak nie dasz z własnej woli to sam sobie wezmę. -mruknął nagle. Przybliżył się do mnie łącząc nasze usta. Walczyłam sama ze sobą aby nie odwzajemnić pocałunku. Justin na siłę wcisną mi język do ust nie mal wpychając go do mojego gardła. Odsunęłam się gwałtownie łapiąc go za policzki, które już po chwili wytarmosiłam jak starsza kobieta swoim wnukom.
-Jesteś głupi. -powiedziałam chcąc zrobić groźną minę a następnie cmoknęłam go krótko w usta.
-Też Cię koch..-nie pozwoliłam mu dokończyć bo zamknęłam drzwi. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych od mojego domu. Weszłam po cichu do domu chcąc uniknąć jakiejkolwiek debaty z kimś z mojej rodziny. Zdjęłam buty i ruszyłam w kierunku mojego pokoju. Nikt i nic nie mógł mi dzisiaj zepsuć humoru.
-Alice..-zawołała Katrina z salonu. Weszłam do pomieszczenia, z którego dobiegało wołanie i zauważyłam że moja macocha patrzy przez okno. -Kto przywiózł Cię do domu?

------------------------------------------------
Kochani! Przychodzę dzisiaj do was z lekkim spóźnieniem ale i z nowym rozdziałem.
Jest on nie sprawdzony więc mogą być błędy, za które bardzo przepraszam.
Dziękuję wszystkim za wyświetlenia i komentarze. Bardzo determinują. <3
Przepraszam że rozdziały są tak rzadko!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ !!!
Bardzo proszę o komentarze bo są na prawdę dla mnie bardzo ważne.
POPROSZĘ O 35 KOMENTARZY <3
Są tu pewne nieścisłości których nie mogę zmienić. Zdania, które są zamazane wystarczy zaznaczyć lewym przyciskiem myszki. :3

16 komentarzy:

  1. Rozdział fantastyczny jak zawsze. Jedynie co mnie najbardziej zastanawia to czy Justin kocha ja nalrawde czy tak na niby.

    Juz nie moge doczekac sie nastepnego ❤

    Zapraszam tez do siebie, mam nadzieje ze historia ci sie spodoba :)

    http://selena-and-justin-nothing-like-us.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy następny rozdział jest ciekawszy. Nie mogę doczekać się następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisz coś z prespektywy Jusa

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście że napisze ;) już w następnym rozdziale :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. kolejny świetny rozdział<33
    długo wyczekiwany,no ale opłacało się ;D
    mam nadzieje że na kolejny nie trzeba będzie tyle czekać ;)
    pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ;) opłacało się czekać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. szkoda mi alice:(czekam na nowy<3

    OdpowiedzUsuń
  9. ^^ CUDO ^^
    NEXT? ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Boski <3nie mogę doczekać się NN, masz talent dziewczyno :)

    OdpowiedzUsuń
  11. czekam na nastepny kochana <3 <3
    Uwielbiam cie !! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny :3
    P.S. zapraszam w odwiwdziny do mnie http://moment---ciszy.blog.pl/ będzie mi bardzo miło :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Calumi